środa, 5 sierpnia 2015

Rodział II

Reszta dnia minęła niesamowicie spokojnie. Jongin kusił się nawet, aby stwierdzić, że był to niezwykle nudny dzień. Jego przełożony, Ahn Chil Hyun, oprowadził go po całym budynku, opowiedział o obowiązkach i zasadach panujących w szpitalu. Po długim spacerze usiedli razem w gabinecie głównego pielęgniarza i dopiero tam Jongin poczuł się lekko zrelaksowany. Ściany pokoju były pomalowane na biało, ale ten odcień wydawał się bardziej naturalny niż wszędzie indziej w szpitalu. Uchylone okno i zapalona świeca pozbywały się typowego zapachu dla placówek zdrowotnych.
Kiedy usiedli w wygodnych, skórzanych fotelach Jongin poczuł na sobie badawcze spojrzenie starszego mężczyzny. Podniósł wzrok, aby upewnić się, że rzeczywiście, jego przełożony przypatrywał mu się z zaciekawionym wyrazem twarzy.

- Więc Jongin, powiedz mi, co taki zdolny, mądry chłopak robi tutaj? Dlaczego nie wyjechałeś, nie poszedłeś na studia?
To pytanie zawisło w powietrzu. Młody chłopak czuł, jak w jego gardle wyrasta wielka gula, uniemożliwiająca mówienie. Zamknął oczy i postarał się, wziąć parę głębszych oddechów. Nie miał przygotowanej odpowiedzi na takie pytanie. Chciał pomagać, ale nigdy nie zastanawiał się, dlaczego wybrał to nad swoją dalszą edukację, nad ambicje i wolę rodziców.
- Ja.. - zaczął, ale nie mógł skończyć, nic nie przychodziło mu do głowy. Spuścił wzrok na dłonie, które teraz mocno zaciskał na swoich kolanach. I kiedy czuł, że zaraz spanikuje, powie coś głupiego, jego nerwowe myśli przerwał delikatny śmiech.
- W porządku. Nie musisz mi odpowiadać od razu. Chciałbym tylko, żebyś poszedł dzisiaj już do domu i się nad tym zastanowił. Widzę, że chcesz pomagać i naprawdę mnie to cieszy, ale Jongin, musisz zdać sobie sprawę z tego, iż to bardzo niewdzięczna praca. Nasze wysiłki rzadko dają jakiekolwiek efekty. Większość tych ludzi nigdy stąd nie wyjdzie, umrze tutaj ze starości lub popełni w końcu samobójstwo, jeśli tylko spuścisz ich z oczu na chwilę.. Oczywiście, są przypadki, kiedy możemy pomóc i to jest najwspanialsze uczucie, ale jednak, pamiętaj – przez większość czasu nasza praca jest bezcelowa i polega tylko na pilnowaniu, aby nie zrobili sobie krzywdy.. - przerwał na chwilę, odwracając wzrok w stronę okna i biorąc głębszy wdech. - Mówię ci to, bo jesteś młody, widzę w twoich oczach tą samą chęć i ambicję niesienia pomocy, jaką ja kiedyś miałem, kiedy zaczynałem tutaj.. Nie chcę, żebyś potem żałował. Zastanów się nad tym, dobrze?
Jongin podniósł wzrok i spojrzał na starszego mężczyznę. Nie potrafił odczytać jego wyrazu twarzy. Kiwnął głową w odpowiedzi i podniósł się z wygodnego fotela. Czuł, jak zaczyna boleć go głowa. Nigdy nie spodziewał się usłyszeć takich słów. Nigdy nie sądził, że cokolwiek będzie w stanie zachwiać jego pewność siebie, jego wiarę, że to jest właśnie to, co chce robić całe życie.
- Do widzenia. - powiedział, jednak przez jego zaciśnięte gardło brzmiało to bardziej jak szept.
- Jongin, przemyśl to. Jeśli jutro zdecydujesz się nie przyjść.. Zrozumiem to doskonale, to będzie dobra decyzja. Do widzenia.

W drodze do domu Jongin postanowił przemyśleć słowa lekarza. Pogoda panująca za oknem idealnie ukazywała jego uczucia. Deszcz odbijający się od szyby autobusu i pojedyncze krople, które zdołały utrzymać się na szklanej powierzchni, leniwie sunęły w dół. Według chłopaka ilustrowało to słowa jego przełożonego. Wielu osobom nie uda się pomóc i umrą szybko, jak strumienie wody, które wyswobodzone z chmury, natychmiast ginęły w kałużach. Ale co z tymi, którzy trzymają się okna? Im można pomóc, wystarczy zatrzymać ich wystarczająco długo i poczekać na słońce. Wraz z pomocą gorących promieni, wyparują, zmieniając się w parę wodną i wrócą do góry, do chmur. Jongin chciał stać się chociaż dla jednej osoby takim prywatnym słońcem. Wysiadając z autobusu jedna, ostatnia kropla deszczu spadła prosto na jego dłoń. Razem z uśmiechem na twarzy Jongin'a, zza chmur zaczęło wychodzić słońce.