Reszta dnia minęła niesamowicie
spokojnie. Jongin kusił się nawet, aby stwierdzić, że był to
niezwykle nudny dzień. Jego przełożony, Ahn Chil Hyun, oprowadził
go po całym budynku, opowiedział o obowiązkach i zasadach
panujących w szpitalu. Po długim spacerze usiedli razem w gabinecie
głównego pielęgniarza i dopiero tam Jongin poczuł się lekko
zrelaksowany. Ściany pokoju były pomalowane na biało, ale ten
odcień wydawał się bardziej naturalny niż wszędzie indziej w
szpitalu. Uchylone okno i zapalona świeca pozbywały się typowego
zapachu dla placówek zdrowotnych.
Kiedy usiedli w wygodnych, skórzanych
fotelach Jongin poczuł na sobie badawcze spojrzenie starszego
mężczyzny. Podniósł wzrok, aby upewnić się, że rzeczywiście,
jego przełożony przypatrywał mu się z zaciekawionym wyrazem
twarzy.
- Więc Jongin, powiedz mi, co taki
zdolny, mądry chłopak robi tutaj? Dlaczego nie wyjechałeś, nie
poszedłeś na studia?
To pytanie zawisło w powietrzu. Młody
chłopak czuł, jak w jego gardle wyrasta wielka gula,
uniemożliwiająca mówienie. Zamknął oczy i postarał się, wziąć
parę głębszych oddechów. Nie miał przygotowanej odpowiedzi na
takie pytanie. Chciał pomagać, ale nigdy nie zastanawiał się,
dlaczego wybrał to nad swoją dalszą edukację, nad ambicje i wolę
rodziców.
- Ja.. - zaczął, ale nie mógł
skończyć, nic nie przychodziło mu do głowy. Spuścił wzrok na
dłonie, które teraz mocno zaciskał na swoich kolanach. I kiedy
czuł, że zaraz spanikuje, powie coś głupiego, jego nerwowe myśli
przerwał delikatny śmiech.
- W porządku. Nie musisz mi odpowiadać
od razu. Chciałbym tylko, żebyś poszedł dzisiaj już do domu i
się nad tym zastanowił. Widzę, że chcesz pomagać i naprawdę
mnie to cieszy, ale Jongin, musisz zdać sobie sprawę z tego, iż to
bardzo niewdzięczna praca. Nasze wysiłki rzadko dają jakiekolwiek
efekty. Większość tych ludzi nigdy stąd nie wyjdzie, umrze tutaj
ze starości lub popełni w końcu samobójstwo, jeśli tylko
spuścisz ich z oczu na chwilę.. Oczywiście, są przypadki, kiedy
możemy pomóc i to jest najwspanialsze uczucie, ale jednak, pamiętaj
– przez większość czasu nasza praca jest bezcelowa i polega
tylko na pilnowaniu, aby nie zrobili sobie krzywdy.. - przerwał na
chwilę, odwracając wzrok w stronę okna i biorąc głębszy wdech.
- Mówię ci to, bo jesteś młody, widzę w twoich oczach tą samą
chęć i ambicję niesienia pomocy, jaką ja kiedyś miałem, kiedy
zaczynałem tutaj.. Nie chcę, żebyś potem żałował. Zastanów
się nad tym, dobrze?
Jongin podniósł wzrok i spojrzał na
starszego mężczyznę. Nie potrafił odczytać jego wyrazu twarzy.
Kiwnął głową w odpowiedzi i podniósł się z wygodnego fotela.
Czuł, jak zaczyna boleć go głowa. Nigdy nie spodziewał się
usłyszeć takich słów. Nigdy nie sądził, że cokolwiek będzie w
stanie zachwiać jego pewność siebie, jego wiarę, że to jest
właśnie to, co chce robić całe życie.
- Do widzenia. - powiedział, jednak
przez jego zaciśnięte gardło brzmiało to bardziej jak szept.
- Jongin, przemyśl to. Jeśli jutro zdecydujesz się nie przyjść.. Zrozumiem to doskonale, to będzie dobra decyzja. Do widzenia.
W drodze do domu Jongin postanowił przemyśleć słowa lekarza. Pogoda panująca za oknem idealnie ukazywała jego uczucia. Deszcz odbijający się od szyby autobusu i pojedyncze krople, które zdołały utrzymać się na szklanej powierzchni, leniwie sunęły w dół. Według chłopaka ilustrowało to słowa jego przełożonego. Wielu osobom nie uda się pomóc i umrą szybko, jak strumienie wody, które wyswobodzone z chmury, natychmiast ginęły w kałużach. Ale co z tymi, którzy trzymają się okna? Im można pomóc, wystarczy zatrzymać ich wystarczająco długo i poczekać na słońce. Wraz z pomocą gorących promieni, wyparują, zmieniając się w parę wodną i wrócą do góry, do chmur. Jongin chciał stać się chociaż dla jednej osoby takim prywatnym słońcem. Wysiadając z autobusu jedna, ostatnia kropla deszczu spadła prosto na jego dłoń. Razem z uśmiechem na twarzy Jongin'a, zza chmur zaczęło wychodzić słońce.
- Jongin, przemyśl to. Jeśli jutro zdecydujesz się nie przyjść.. Zrozumiem to doskonale, to będzie dobra decyzja. Do widzenia.
W drodze do domu Jongin postanowił przemyśleć słowa lekarza. Pogoda panująca za oknem idealnie ukazywała jego uczucia. Deszcz odbijający się od szyby autobusu i pojedyncze krople, które zdołały utrzymać się na szklanej powierzchni, leniwie sunęły w dół. Według chłopaka ilustrowało to słowa jego przełożonego. Wielu osobom nie uda się pomóc i umrą szybko, jak strumienie wody, które wyswobodzone z chmury, natychmiast ginęły w kałużach. Ale co z tymi, którzy trzymają się okna? Im można pomóc, wystarczy zatrzymać ich wystarczająco długo i poczekać na słońce. Wraz z pomocą gorących promieni, wyparują, zmieniając się w parę wodną i wrócą do góry, do chmur. Jongin chciał stać się chociaż dla jednej osoby takim prywatnym słońcem. Wysiadając z autobusu jedna, ostatnia kropla deszczu spadła prosto na jego dłoń. Razem z uśmiechem na twarzy Jongin'a, zza chmur zaczęło wychodzić słońce.