czwartek, 17 listopada 2011

two-faced bitch

wreszcie jest!
powiem tylko przepraszam, ale nie wyrabiałam strasznie w szkole :<


Do uszu Taemin'a dotarło ciche pomruknięcie Key'a, które miało zapewne wyrażać niezadowolenie. Ale to dla niego nie było teraz ważne. Jedyne co się teraz liczyło to to, iż całuje miłość swojego życia. Delikatne usta Jonghyun'a teraz dotykały jego, a nie Kibum'a. Chociaż jak powszechnie wiadomo, nic co dobre trwać wiecznie nie może. Najstarszy a zarazem najniższy z chłopaków odsunął się od Taemin'a z pytaniem w oczach.
- Tae, co to.. czemu..
Jednak maknae zdawał się go nie słuchać. Zgrabnie ominął sylwetkę Jonghyun'a i podszedł do Key'a. Blondyn patrzył na młodszego z chęcią mordu w oczach.
- Nie pozwole by Jonghyun był z kimś takim jak ty. Zapamiętaj to. - powiedział na tyle cicho żeby Jjong go nie usłyszał, za to Kibum idealnie zrozumiał to co młody miał do przekazania. Roześmiał się i z wrednym wyrazem twarzy, równie cicho co jego poprzednik odpowiedział:
- To się jeszcze okaże.
Taemin odwzajemnił wredny uśmiech. W tym momencie poprzysiągł sobie, iż sprawi, że ta osoba, czyli skretyniały, zakochany w sobie dziwkarz zapłacze. Na pewno tak się stanie. Młody odwrócił się na pięcie i wyszedł, przy drzwiach rzucając ostatnie spojrzenie pełne miłości na Jonghyun'a, który dalej całkowicie skołowany stał jak sierota. Kiedy tylko Taemin był już za drzwiami z jego oczu strumieniami poleciały łzy. Mimo wszystko, był słabszy niż Key. On miał uczucia i nieważne jak bardzo by się starał grać zimną sukę jaką jest Kibum zawsze wyjdzie na tym gorzej. Zanim odszedł do jego uszu doleciały jeszcze krzyki Jonghyun'a.
- Kibum, może zechcesz mi to wytłumaczyć?!
Przez cały następny dzień w domu panowała cisza. Bezskuteczne pytania Onew czy Minho tylko pogarszały sprawę. Taemin, zwijając się z głodu na łóżku płakał. Żałował tak bardzo tego co wczoraj zrobił. Żałował, że w ogóle zakochał się w Jonghyunie. Gdyby nie on wszystko by było dobrze. Był pewnien, że Jong go teraz nienawidzi. Wyobrażał sobie jaką piękną bajeczkę Key sprzedał Jong'owi. Na pewno go nienawidzi i postrzega za osobę, która chce rozwalić jego związek. A to wcale nie tak, Taemin chciał go uratować od Kibum'a. 
Dochodziła północ, więc młody, przekonany, iż wszyscy śpią wymknął się z pokoju w celu upolowania czegoś do jedzenia. Nie zapalał nigdzie światła, bo na pewno wtedy przyleciałby Onew-Matka-Teresa-wszystkich-narodów i próbowałby z niego coś wyciągnąć. Kiedy przekroczył próg kuchni do jego uszu dotarł cichy śpiew, a raczej wycie. Chciał się wycofać tak szybko jak to możliwe zanim ten ktoś go zauważy, ale wtedy poczuł mocny uścisk na nadgarstku. Z przerażeniem spojrzał na sprawcę 'ataku', oczywiście był to nie kto inny tylko Jonghyun, warto dodać, że pijany w trzy dupy. 
- Tae..
Młodszy zacisnął pięści, tak bardzo chciał mieć siłę, aby wyrwać dłoń i zostawić go w takim stanie. Niestety nie potrafił. Pijany czy nie, w żałosnym stanie czy nie, z Key'em czy bez, to dalej był jego ukochany Jong. Kucnął obok bezwładnego wokalisty. Nie był w stanie nic powiedzieć. Miał okazję, aby mu wszystko wytłumaczyć, wyznać miłość, a jednak uniemożliwiała mu to wielka gula w jego gardle. 
- Tae..
Ciche szepty Jonghyun'a i jego stan lekkiego upojenia alkoholowego sprawiła, iż Taemin lekko się uśmiechnął. W życiu jeszcze nie widział, aby ktoś będąc pijanym był uroczy, a Jong robił to idealnie. Starszy jakby odwzajemnił uśmiech, chociaż młodszy nie był pewnien przez ciemność panującą wokół nich. Nagle umięśnione ramię Jonghyun'a złapało Taemin'a w pasie i z wyjątkową łatwością przetransportowało go na podłogę. Teraz młody chciał czy nie chciał, leżał tuż obok Jong'a, który trzymał go mocno przy sobie. Teraz Taemin widział dokładnie wielkiego banana na twarzy starszego, ale zobaczył też ślady po łzach. Poczuł ukłucie w sercu. Jego ukochany płakał, pewnie przez niego. 
- Tae.. - ostatni szpet był już prawie niedosłyszalny, a następnie dało się słychać chrapanie.
- Jonghyun? - wyszeptał młodszy jednak starszy już spał, usnął tak po prostu, z Taeminem u boku i szerokim uśmiechem na twarzy. Młodszy zamknął oczy, wsłuchiwał się w słodkie pochrapywanie starszego. 
Spędzili noc na zimnej, twardej i niewygodnej podłodze. Wszystkiemu przyglądał się Key. I kiedy zobaczył uśmiechniętego Jonghyun'a, kiedy dostrzegł w jaki sposób jego chłopak przytula innego poczuł coś na kształ lekkiego bólu w sercu. Jednak nie dopuścił, aby jego uczucia wyszły na jaw. Uczucia były mu niepotrzebne. Uważał, że zbędna jest miłość. Szybko odciągnął od siebie myśli i cofnął łzę, która napłynęła do jego oka. 
- Zabiję cię, Lee Taeminie. Przysięgam, zabiję cię. - powiedział sam do siebie i uśmiechnął się wrednie. Założył swoją maskę, której właściwie nigdy nie zdejmował, czasami, tylko czasami ona pękała, ale Key nauczył się już jak szybko ją naprawiać. To  wszystko tylko po to, aby nikt nigdy nie zauważył jak delikatny jest w środku. I na pewno nie pozwoli żeby jakiś dzieciak to wszystko zepsuł. Miał perfekcyjne życie, on był perfekcyjny i idealny pod każdym kątem. On również usnął z uśmiechem na ustach, jednak to był uśmiech, który upodobniał go do potwora. Maska założona, więc wszysto w porządku.
Następny dzień miał być tym rozstrzygającym wszystko. 
Nastepny dzień miał być perfekcyjny.
Następny dzień miał być idealny.
Najlepiej by było, gdyby następny dzień nigdy nie nadszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz