środa, 5 września 2012

Rozdział III


Pierwszy poranek w nowym miejscu okazał się najgorszy w moim życiu. Głównie dlatego, iż poprzedzała go paskudna noc. Pobudka o czwartej nad ranem nie zrobiła na mnie większego wrażenia i byłem zadowolony, że to nie mnie opiekun naszego oddziału ściągał z łóżka siłą. A jednak mimo to nie umiałem się do końca cieszyć. Myślałem o moim śnie.
- A panienka nie zamierza iść pod prysznic? – usłyszałem i sekundę po tym poczułem mocne klepnięcie w tył głowy. Rozejrzałem się, szukając sprawcy. Niepotrzebnie. Tutaj tylko jedna osoba miała prawo mnie bić. Kochany pan opiekun Oh, jeśli dobrze pamiętam nazwisko.
- Tak jest! – powiedziałem, skupiając wszystkie myśli na tym, aby moja twarz nie wyrażała emocji. Widziałem to na filmach. Mimika żołnierza nigdy nie powinna obnażać jego uczuć ani myśli.
Łaźnie w ośrodku szkoleniowym nie mają nic wspólnego z normalnymi łazienkami. Poza celem w jakim się do nich chodzi oczywiście.
Weszliśmy do pokoju średniej wielkości, który w całości był wyłożony brudnymi, zapleśniałymi kafelkami. Co metr ze ściany wystawał natrysk, z którego ostrymi strumieniami płynęła lodowata woda.
- No już panieneczki, rozbierać się i pod prysznice. – głos naszego opiekuna odbił się od każdej brudnej, wykafelkowanej ściany, do naszych uszu docierając zniekształcony tak bardzo, iż ledwo brzmiał jak ludzki. Popatrzyliśmy się po sobie z chłopakami, ale w końcu ci odważniejsi zaczęli zrzucać z siebie szare piżamy, wzruszając ramionami. Po chwili wszyscy do nich dołączyliśmy i stanęliśmy przed opiekunem tak jak matki wydały nas na świat.
- No chudzielce czekają was ciężkie treningi, żeby wyrobić sobie w tych kobiecych ciałkach trochę mięśni. – zakpił z nas i roześmiał się wrednie. Wszyscy spuściliśmy głowy, wbijając wzrok w nasze stopy. Nikt nie mógł nic powiedzieć. Nikt nie mógł zaprotestować, nawet jeśli kilku z nas naprawdę było dobrze zbudowanych. – Pod prysznice. Nie chcę na was dłużej patrzeć.
Po skończeniu porannych czystości, opiekun zaprowadził nas do stołówki. Tam zjedliśmy śniadanie, które wyglądało i smakowało jakby ktoś po prostu zmieloną tekturę zalał wodą. Następnym przystankiem był placyk przed siłownią. Stało tam kilkanaście krzeseł oraz rządek starszych żołnierzy.
- Panowie pobawią się we fryzjerów. Nie kręcie się tylko, chyba że chcecie stracić ucho.. Albo dwa.
Ponownie spojrzeliśmy po sobie z chłopakami. Większość naprawdę się bała. Może nawet wszyscy. W końcu czego można się spodziewać po starszym żołnierzu uzbrojonym w maszynkę do golenia?
Ustawiliśmy się w kolejce bez słowa sprzeciwu. Jeden po drugim odchodzili od stanowisk z idealnie krótkimi włosami. Nadeszła moja kolej. Usiadłem i zamknąłem oczy, biorąc głęboki wdech.
„Masz takie miękkie włosy, Hae!” usłyszałem twój głos w swojej głowie nawet głośniej niż dźwięk elektrycznej maszynki do golenia przy uchu. Wypuściłem powietrze od razu wciągając nową porcję tlenu. Przypomniałem sobie, jak przy każdej okazji uwielbiałeś niszczyć moją fryzurę, tylko po to aby dotknąć moich włosów. Uwielbiałeś również obrażać każdy nowy kolor, jaki pojawiał się na mojej głowie. „W naturalnych wyglądasz jak anioł” zawsze to powtarzałeś, wplątując palce w moje kosmyki.
- Skończone. – usłyszałem i automatycznie podniosłem rękę do góry, dłonią dotykając swoich krótkich igiełek. Uśmiechnąłem się, jednocześnie przełykając smutek. Już nigdy nie powiesz mi, że mam piękne włosy. Nie będziesz chciał głaskać mnie po głowie.
Po przymusowej zmianie wizerunku nasz opiekun przedstawił nas kierownikowi ośrodka szkoleniowego, który wyjaśnił nam, iż spędzimy tutaj równo dwa tygodnie, a następnie ci, którzy przeżyją mordercze ćwiczenia, pojadą pomóc starszemu oddziałowi przy granicy. Po tym miłym i optymistycznym zapoznaniu po prostu zlecili nam cztery godziny siłowni.
Radziłem sobie dobrze, jeśli nawet nie najlepiej ze wszystkich. Czułem na sobie wzrok naszego opiekuna i pomimo zmęczenia, dawałem z siebie wszystko, czasami prawie wywracając się z ciężarami. Pod koniec treningu nie miałem już nawet siły ustać na nogach, ale jak się później okazało – opłacało się.
Po równie smacznym obiedzie co śniadaniu, zostaliśmy wysłani na trzygodzinne zajęcia z podstawowej wiedzy o broni oraz taktykach wojennych. Tutaj też radziłem sobie całkiem dobrze.


****

I tak minął tydzień. Wstawanie o świcie, mordercze ćwiczenia, wysłuchiwanie opiekuna, który zawsze tylko nas obrażał. Podobno miało to nam pomóc w jakiś sposób. Ale po tych siedmiu dniach jednak coś się zmieniło dla mnie. Zostałem liderem mojego oddziału. Radziłem sobie naprawdę dobrze. Oficer Oh był pod wrażeniem i uważał, że to wrodzony talent. Ja miałem inne zdanie na ten temat. Poświęciłem się ćwiczeniom oraz nauce o taktykach wojennych, aby chociaż na kilka godzin zapomnieć. Tęskniłem za rodzicami i bratem, ale mimo wszystko to ciebie mi najbardziej brakowało. To ty przychodziłeś do mnie w nocy i skutecznie odbierałeś te krótkie chwile snu i odpoczynku.
Ósmego dnia szkolenia zostaliśmy sami. Opiekun nakazał mi poprowadzić trening normalnie, więc tak zrobiłem. Ignorując wszystkie prośby, błagania i płacze, że ktoś nie ma siły. Zrobiłem tak, jak chciał oficer. To nie byli moi koledzy, nie miałem litości. Nawet nie poznałem ich imion. Oni mnie nienawidzili, bo wszystko wychodziło mi lepiej. Bo to ja byłem liderem.
Podczas kolacji słyszałem, jak mnie obgadują. Przeklinają moją osobę. Udawałem, że nie słyszę, jedząc przy stoliku dla oficerów. Od kiedy byłem prawą ręką opiekuna, dostawałem nawet posiłki dla wojskowych wyższym stopniem. Delektowałem się kawałkiem mięsa, przeżuwając je powoli. Możliwe, że chciałem też dopiec moim kolegom, którzy wciąż spożywali mokrą tekturę.
- Jak poszedł trening, Donghae? – usłyszałem za swoimi plecami i natychmiast wstałem, odwracając się twarzą do mojego mentora. Szczerze go nienawidziłem i brzydziłem się wszystkim, co robił, ale jednocześnie trwałem przy nim, tylko w jego osobie widząc cień szansy na poprawienie swojej sytuacji i przedwczesne zwolnienie.
- Idealnie, oficerze Oh. Ledwo przeżyli. – powiedziałem, siadając, kiedy pozwolił mi na to kiwnięciem dłoni. Wróciłem do jedzenia, czując znienawidzone spojrzenia wszystkich członków mojego oddziału na sobie.
- Powinieneś im trochę odpuścić, to twoi koledzy. – szepnął, nachylając się do mnie. Wredny uśmiech wkradł się na moją twarz. Musiałem wyglądać przerażająco, bo wszyscy odwrócili wzrok.
- Ja tu nie mam kolegów. Oczywiście są ludźmi z mojego oddziału i na wojnie ratowałbym ich, ale tutaj.. Nie szukam przyjaźni.
Oficer pokiwał głową ze zrozumieniem i lekkim uśmiechem. Wiedziałem, że spodobają mu się moje słowa. Poza tym to było prawda. Nie chciałem z nikim się zżyć z kilku powodów. Po pierwsze nigdy nie wiem, kiedy któryś umrze. Nie chcę potem rozpaczać. Na wojnie nie ma czasu na czułości. Po drugie musiałbym zrezygnować z pozycji prawej ręki opiekuna, co bardzo utrudniłoby mi życie. Po trzecie i najważniejsze – miałem już przyjaciela. Najlepszego na świecie. Miałem ciebie.
- Po kolacji przyjdź do mojego biura. Byłem w Seulu i przywiozłem kilka naprawdę ciekawych rzeczy.. – szepnął po chwili zastanowienia.


________________________
Przepraszam za wszystkie błędy. Naprawdę nie nadaję się do sprawdzania sobie samej opowiadań, nawet jeśli przeczytałam to z 3128904738957 razy. Po prostu nie widzę swoich błędów, więc przepraszam.

Co do samej treści.. Myślę, że wszystko zaczyna robić się jasne.
Wiem, że jest nudnie i w ogóle, ale muszę Was ostrzec, że szybko tutaj nie dojdzie do stosunków fizycznych. Pozwólmy rozkręcić się akcji, a smut to będzie taki miły bonusik.
No ale Eunhyuk pojawi się już w następnym rozdziale! Więc jest jakaś dobra nowina (:

3 komentarze:

  1. Piękne, cudne! Kocham EunHae i nie patrzę na błędy bo jak wgłębiam się w treść to ich po prostu nie rozkminiam. 8D Czekam z niecierpliwością na kolejną część, zwłaszcza, że będzie tam Hyukkie. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyne co mnie śmieszy to ten oficer Oh xD nie wiem czemu ale wydaje mi sie taki jakiś śmieszny no i te nazwisko xDD a co do reszty opowiadania to nie ma błędów ;), nie staraj się zbytnio żeby było napisane poprawnie ortograficznie czy jak tam chcesz, ważne żeby było co poczytać od ciebie :) czekamy na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Yeobo, od dziś jestem stałą czytelniczką. Twoje opowiadania czyta się niesamowicie przyjemnie, nie ma w nich błędów, a przede wszystkim tak cholernie wciągają! 8D

    A ten ff jest świetny, jestem ciekawa co będzie dalej i czasem robiło mi się tak smutno, Donghae jest sam... :c Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i weny życzę! :D

    OdpowiedzUsuń