sobota, 1 września 2012

Rozdział II

Jednak druga część nie wyjaśnia tak wiele, jak początkowo zakładałam. No ale jest! Mam już ogólny zarys trzeciego rozdziału, więc mam nadzieję, że pójdzie łatwo i gładko.
No to tyle chyba.
Jeszcze tylko chciałam powiedzieć, że Was kocham wszystkich <3


1 listopada 2011r. To również dość pamiętna data.
Nigdy nie myślałem , że to wszystko potoczy się w ten sposób.

Wstałem rano i pierwsze, co tego poranka zobaczyłem to zmartwiony i przerażony ty. Wzrok wlepiłeś w dłonie, nerwowo wyłamywałeś palce oraz bezlitośnie żułeś swoją dolną wargę. Musiałeś się czym denerwować, ale ja nie domyśliłem się od razu, o co chodzi. W końcu to ja tego dnia szedłem do wojska, nie ty.
- Hyukjae, co tutaj robisz? – zapytałem, leniwie przeciągając się i zerkając na zegarek. Szósta rano. Przez wszystkie lata naszej znajomości nigdy nie wstałeś tak wcześnie. Ba – wyciągnięcie cię z łóżka o ósmej graniczyło zazwyczaj z cudem.
- Donghae.. – szepnąłeś bardziej niż powiedziałeś. Wirus zajął również twoje gardło, skutecznie uniemożliwiając ci mówienie.
- Pabo. – mruknąłem do siebie. Naprawdę miałem cię wtedy za idiotę. Powinieneś spać, leżeć w łóżku i wygrzewać chorobę, a nie przychodzić do mnie.
Kolejna kwestia, której nie zrozumiałem od razu.
Podniosłeś wzrok i spojrzałeś w moją stronę. Wąskie źrenice i zaczerwienione oczy, to było wszystko, co zdążyłem zauważyć, zanim ponownie wbiłeś spojrzenie w swoje dłonie.
- Nie boisz się? – tym razem twój głos brzmiał inaczej. Jakby wydobywał się ze studni. Jakby ciężka woda zalała ci struny głosowe. Jakbyś się topił.
Odpowiedziałem tylko lekkim uśmiechem, nawet jeśli nie mogłeś go zobaczyć. Wtedy byłem pewien, że się nie boję. Myślałem, że jakoś to będzie. Jak każdy po prostu oddam dwa lata swojego życia krajowi. To nie jest wiele. Przecież w zamian Korea daje nam o wiele więcej.
Tamten uśmiech był szczery, ale z perspektywy czasu wiem, że bałem się koszmarnie. Nie do końca wojska. Byłem przerażony wizją rozłąki z ludźmi, bez których nie umiem żyć. Wizją rozłąki z tobą.
Nagle podniosłeś się i bez słowa wyszedłeś z mojego pokoju. Przewróciłem zirytowany oczami. Wszystko czego potrzebowałem to wsparcie. Twoje wsparcie. A ty mnie po prostu zostawiłeś. W tamtej chwili przekląłem cię na sto różnych sposobów. Do dzisiaj pamiętam, jakie epitety posłałem w twoim kierunku, ale cytowanie ich chyba nic nie wniesie. Muszę przyznać, że byłem okropnie głupi, skoro chociaż przez sekundę zwątpiłem w naszą przyjaźń.

****

Było solidnie po południu, kiedy stanąłem przed wysokim budynkiem. Wszyscy z rodziny mnie odprowadzili: tata, mama, nawet mój brat. A gdzie byłeś ty?
Czekałem na ciebie do ostatniej minuty. Wciąż miałem nadzieję, że jednak się pojawisz. Musiałem przełknąć gorzkie uczucie żalu, kiedy z żadnej strony nie nadchodziła twoja szczupła sylwetka.
Ukłoniłem się rodzicom i posłałem półuśmiech do brata. „No to idę” było wszystkim, co powiedziałem. Tymi samymi słowami żegnałem ich każdego dnia, wychodząc do szkoły lub do ciebie. Powinienem wydusić z siebie coś więcej, ale nie potrafiłem. A przynajmniej nie bez łez. Zamiast bezcelowego rozklejania się, wolałem zostawić im tę pustą nadzieję, że za kilka godzin wrócę i usiądziemy do wspólnej kolacji. Tak jak zawsze.
Od pierwszej sekundy po przekroczeniu progu poczułem się dziwnie i nieswojo. Duże, jasne pomieszczenie z podłogą wyłożoną kafelkami wypolerowanymi tak idealnie, że równie dobrze mogłyby robić za lustro. Wielkie okna, które wpuszczały niesamowicie dużo światła, ale jednocześnie nie przepuszczały ciepła dzisiejszego dnia, przez co kilka razy dreszcze wstrząsnęły moim ciałem.
Ruszyłem niepewnie przed siebie w stronę jedynego mebla w tym pomieszczeniu, a mianowicie długiego czarnego biurka, za którym siedziała kobieta w średnim wieku. Odgłos stawianych przeze mnie kroków na tej idealnie czystej podłodze odbijał się echem w mojej głowie.
Czułem się już kiedyś w ten sposób. Mój pierwszy dzień w liceum wyglądał podobnie. Wtedy musiałem przejść przez cały korytarz wypełniony chłopakami, którzy nie patrzyli na mnie zbyt przyjaźnie, a teraz pokonywałem trasę do czarnego biurka, czując na sobie spojrzenia kilku starszych mundurowych. Żałowałem, że nie ma cię przy mnie. Pierwszego dnia w liceum to ty pomogłeś mi przejść przez ten korytarz. Po prostu podszedłeś, przedstawiłeś się i zapytałeś czy możesz iść ze mną. Od tamtego momentu aż do wczoraj zawsze byłeś obok.
Doszedłem do biurka i uśmiechnąłem się lekko do kobiety. Podałem jej bez słowa wezwanie, a ona po przeczytaniu go, tylko cicho prychnęła. Po chwili dostałem od niej kopertę.
- Autokar zaraz odjeżdża. Windą zjedź na parking, a dalej to już sam sobie poradzisz. – powiedziała niezbyt przyjaznym tonem.
Po błądzeniu przez około 20 minut w podziemiach w końcu znalazłem autokar. Wrzuciłem swój bagaż do schowka i wsiadłem do pojazdu.
- Kto ty? – usłyszałem zaraz obok swojego ucha ostry, donośny głos mężczyzny. Spojrzałem na niego, przykładając dłoń do boku głowy. Ten facet chciał mnie słuchu pozbawić czy jak?
- Lee Donghae. – odpowiedziałem, rozglądając się za wolnym miejscem w autokarze. Pojazd okazał się prawie pełny. Zostało jedno wolne siedzenie, jak domyśliłem się było dla mnie. Więc spóźniłem się, a oni na mnie czekali.
- Oh, wyspał się pan porządnie? – zapytał ironicznie, a ja już chciałem coś odpysknąć, ale dokładniej mu się przyjrzałem. Był już ubrany w mundur, a na jego piersi było pełno odznak. Ugryzłem się w język, nie chcąc za bardzo nagrabić sobie pierwszego dnia.
- Przepraszam. – ukłoniłem się nisko i ruszyłem w stronę wolnego miejsca. Kiedy już usiadłem, autokar ruszył. Uśmiechnąłem się lekko do chłopaków, którzy siedzieli blisko mnie, ale wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. Niektórzy pisali smsy, inni czytali książki, ale większość z nich po prostu wpatrywała się w obraz za szybą ze zobojętniałymi minami. Wtedy i ja do nich dołączyłem. Bezsilnie patrzyłem, jak znajome budynki i ulice zostają w tyle. Nic nie mogłem poradzić na wspomnienia, które zawładnęły moim umysłem. Widziałem nas biegnących przez ulicę, kiedy byliśmy tak koszmarnie spóźnieni na lekcje, bo znowu zaspałeś. Przypomniałem sobie dzień, w którym niosłem cię przez pół miasta na plecach do szpitala. Mijając park, zobaczyłem osiemnastoletniego ciebie topiącego się w fontannie i mnie, próbującego cię uratować. Te wszystkie wspomnienia wywołały lekki uśmiech na moich ustach. Jednak nie na długo się on utrzymał, bo już po chwili wszystkie znajome miejsca zniknęły, a zaczęły się pojawiać nowe, obce ulice. Brakowało mi ciebie i wciąż nie rozumiałem, dlaczego nie przyszedłeś mnie pożegnać.
Cała podróż minęła w ciszy. Nikt nic nie mówił, wszyscy zdawali się być pogrążeni we własnych myślach. Autokar w końcu się zatrzymał, a my wysiedliśmy na podwórku pełnym błota, które sięgało do kostek. Rozejrzałem się po okolicy. Wielki plac otoczony był ze wszystkich stron drutem, ale udało mi się odnaleźć jedną bramę. No, jakoś musieliśmy tutaj wjechać.
Na terenie ośrodka szkoleniowego znajdowały się trzy budynki: biuro, stołówka oraz kwatery sypialne. Najpierw wszystkich zabrali nas do pierwszego gmachu i na miejscu dostaliśmy swoje mundury oraz zdaliśmy wszystkie osobiste, niepotrzebne nam dłużej rzeczy takie jak telefony, odtwarzacze muzyki, portfele, a nawet kolczyki czy naszyjniki. Odczytali listy, sprawdzając czy aby na pewno wszyscy się stawili oraz przydzielili nas do pokoi. Ogłosili resztę dnia wolną i kazali porządnie się wyspać przed jutrzejszym dniem.
Dowlokłem się do swojego łóżka i runąłem na nie, od razu zamykając oczy. Nie czekałem na moich kolegów z pokoju. Chciałem spać. Chciałem zapomnieć, że tutaj jestem. I przede wszystkim chciałem przestać zastanawiać się, dlaczego trafiłem w takie miejsce bez ciebie.
To był pierwszy dzień, a ja już tęskniłem za tobą.

2 komentarze:

  1. Wow, jesteś nieziemska ! To jak wyrażasz uczucia w tym opowiadaniu i no w ogóle te całe zamyślenia.. no po prostu nie wiem co powiedzieć jak tylko Cię chwalić i chwalić! Ween ^^ i nastepny rozdział prooosimy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam czytać każdy Twój rozdział, a te opowiadanie jest chyba dla mnie, bo od tego roku zaczęłam naukę w szkole wojskowej i na razie też nie jest zbyt łatwo. Tak poza tym EunHae to mój ulubiony pairing i obiecuję, że będę czytać każdy wpis, który się tutaj pojawi :) Pisz dalej ^*^

    OdpowiedzUsuń