czwartek, 23 sierpnia 2012

It's war

Dawno nic nie dodawałam, prawda? Naprawdę przepraszam, ale wakacje były dosyć intensywne dla mnie. Poza tym nie będę kłamać - wena raczej miała mnie w dupie. Ale wracam! Z nowym opowiadaniem, które mam nadzieję skończyć. Jak na razie Learning to Fall zostaje tak jak jest. Nie chcę go kończyć, dopóki nie będę pewna, że ostatni rozdział jest napisany przynajmniej dobrze.
No to tyle ze wstępu.
Mam nadzieję, że nowe opowiadanie będzie się Wam podobało.
Dzisiaj dodam tylko krótki początek, ale jutro mam nadzieję wstawić długi rozdział, który wyjaśni pewne niejasności.
No więc - enjoy :D



31 października 2011 rok. Ta data zostanie na zawsze w mojej pamięci.
Dzisiaj mijają dokładnie trzy lata od tego dnia. Trzy lata to tysiąc dziewięćdziesiąt pięć dni. Całkiem sporo, nie uważasz? Mimo że to było tak dawno, pamiętam wszystko dokładnie.
Był wieczór. Właśnie wróciłem do domu. Zdjąłem buty, kurtkę i rękawiczki, które zresztą były prezentem od ciebie. Przeszedłem przez korytarz, a w salonie powitała mnie cała rodzina. Od napiętej atmosfery zgęstniało powietrze nad ich głowami. Zdziwiłem się. W końcu nie wróciłem później niż zwykle.
- Ktoś umarł? - zapytałem, starając się rozładować napięcie. Przesunąłem pytającym spojrzeniem po twarzy matki, ale ona tylko odwróciła wzrok. To samo zrobił mój brat. Na ojca bałem się nawet zerknąć.
Wszyscy siedzieli w ciszy z przygnębionymi minami. Opadłem na krzesło i przymknąłem oczy. Nie rozumiałem, co się dzieje. A przecież to było oczywiste. Mogłem się tego spodziewać, ale jestem zbyt głupi. Zawsze mi to wypominałeś.
- Przeczytaj to. My idziemy spać. - usłyszałem głos ojca i uchyliłem powieki. Przede mną leżała biała koperta. Zanim zdążyłem zapytać, o co chodzi, ojciec już wyszedł, a za nim podążyła matka i mój brat. Bez słowa, spojrzenie wlepiając w podłogę.
Wbiłem wzrok w kopertę, oczekując, że otworzę ją siłą mojego umysłu. Kiedy nic takiego się nie stało, westchnąłem głośno. Byłem taki zmęczony. Byłeś wtedy chory, pamiętasz? Pomagałem ci we wszystkim, w czym mogłem. Prałem, gotowałem, sprzątałem, wyprowadzałem za ciebie psa. Za wszystko dziękowałeś, ale ja wiedziałem, że nie czujesz się z tym dobrze. Myślałeś, że nigdy mi się nie odwdzięczysz. Cóż, udało ci się.
Wziąłem kopertę, a po chwili ją rozerwałem. Otworzyłem list i zacząłem czytać.

Szanowny Panie Lee Donghae.. bla bla bla..
Pragniemy powiadomić Pana, iż pozytywnie przeszedł Pan wszystkie próby zdrowotne..
Dnia 1 listopada zmuszony Pan jest stawić się w Głównej Szkole Wojskowej w Seulu w celu rozpoczęcia szkolenia.

Odrzuciłem list z powrotem na stół. Wiedziałem, co było dalej. Groźba o odpowiedzialności karnej w razie nie stawienia się na wezwanie.
Byłem zdziwiony. Co prawda zgłosiłem się do lekarza wojskowego, kiedy otrzymałem nakaz, ale nikt nie myślał, że mnie powołają. Chorowałem na serce od urodzenia, więc to było niemożliwe. Po co armii koreańskiej ktoś taki jak ja? Nie nadawałem się do wojska, a tym bardziej na wojnę.
A jednak. Chcieli mnie. Widocznie nie byłem, aż tak chory, jak przedstawiał to mój lekarz.
Poszedłem do łóżka i długo leżałem, nie mogąc pojąć dlaczego to stało się tak szybko. Jednego dnia jestem zwykłym chłopakiem na utrzymaniu rodziców, twoim przyjacielem i opiekuńczym bratem, a następnego mam stać się mężczyzną? Mam walczyć o dobro i wolność mojego kraju?
Byłem świadomy, jak wielki zaszczyt mnie spotkał, ale jeszcze wtedy nie rozumiałem wszystkiego. Jeszcze wtedy nie przeszło mi to nawet przez myśl.
Ale teraz jest rok 2014. Już po wszystkim, więc mogę sobie zadać to pytanie.


Co stałoby się z ludźmi, których kocham, gdybym zginął?


2 komentarze:

  1. Podoba mi się Twój styl pisania, a w dodatku uwielbiam EunHae. Martwi mnie tylko to, że tak rzadko coś dodajesz :< + Pozwolę sobie obserwować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak dokładnie, ten twój styl pisania, no nie wiem po prostu jest coś w nim takiego że czytasz i nie możesz przestać! Czekamy na ciąg dalszy ;P

    OdpowiedzUsuń