niedziela, 7 sierpnia 2011

Just friends?

Tak, tak.. od razu dzisiaj dodam pierwszy rozdział JongKey'a. Nie mam pojęcia ile rozdziałów będzie, ale nie przewiduję więcej niż trzy. Przepraszam za wszystkie błędy. Mam nadzieję, że się spodoba, a jeśli nie to czekam na krytykę.



Promyki słońca, które przedostawały się przez szpary w zasłonach, brutalnie wybudzały mnie ze snu. Zarzuciłem kołdrę na głowę i zacisnąłem powieki. Tak bardzo chciałem spać. Właściwie to mogłem się już nigdy nie obudzić, było mi wszystko jedno. Wczoraj nie przyszedł do baru, a ja czekałem całą noc. Nie widziałem go od kilku tygodni, co gorsza nie dawał nawet znaku życia. Najchętniej to pojechałbym tam z nim, ale nie, on chciał w końcu zrobić coś samemu, odpocząć. Od jakiegoś czasu dawał mi pewne znaki, że zachowuję się nieodpowiednio i za bardzo się do niego kleję jako przyjaciel. Bo to właśnie nas łączyło - przyjaźń. Wiedziałem to doskonale, jednak czasami, ale tylko czasami o tym zapominałem, a działo się to zawsze, kiedy pojawiał się bardzo blisko mnie lub kiedy się uśmiechał, a jego oczy tak radośnie błyszczały. To jednocześnie straszne i smutne, że zachowuję się tak żałośnie jak dziecko. Ciekawe czy widzi co potrafi uczynić dorosłemu facetowi? Nawet nie wiem, kiedy to się zaczęło. Ale raczej dawno. Nie chciałbym jednak żeby mi przeszło, chcę trwać w tym bezsensownym zauroczeniu i ciągle mieć nadzieję, że kiedyś poczuje to samo co ja. Zawsze przeszkadzało mu to, że sypiam z kim popadnie. Nie przeczę, przygodny seks owszem, zdarzał się, ale ponieważ jego to drażniło, przestałem. 
Moje żenujące rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Powoli wygramoliłem się spod kołdry i dopiero wtedy poczułem na swoich policzkach słone łzy. Otarłem je obojętnym ruchem. Ostatnio często płakałem, głównie przez tego samolubnego chłopaka z blond grzywą.
Otworzyłem drzwi i przez chwilę zapomniałem jak się oddycha. Moje oczy błądziły po jego sylwetce, jakbym bał się, że zaraz zniknie. Po chwili ciszy uśmiechnął się nieśmiało i trochę przepraszająco. Nagle poleciał na framugę. Od początku wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nie spodziewałem się, że aż tak bardzo. Dlaczego przychodzi do mnie teraz, po tym jak nie zjawił się w klubie i to w dodatku pijany?! O co chodzi do cholery?
- M-mogę wejść? - zapytał trochę nieprzytomnym głosem. Wahałem się przez chwilę. Powinienem? Przecież wychodzi na to, że mnie zignorował. Olał moje czekanie. A teraz tak po prostu przychodzi sobie po pijaku do mnie? Nagle usłyszałem dziwny odgłos. Uniosłem wzrok na Jonghyun'a, który dostał pijackiej czkawki i drgawek z zimna. Nie miałem serca go tam trzymać. Być może rozum kazał to przemyśleć, zostawić go na pastwę losu, żeby odpokutował swoje czyny, ale serce mówiło inaczej..
- Wejdź. - powiedziałem i wziąłem go pod ramię. Powoli doszliśmy do kanapy. Nie było trudno, gdyż Hyung się jakoś niespecjalnie opierał, ale też nie ważył tak dużo. Widocznie zmęczył się podróżą do mojego mieszkania, gdyż sam wyleciał z mych rąk i opadł na kanapę. Gdy skierowałem swe kroki po koc, usłyszałem jego cichy płacz i mamrotanie.
- K-Key.. wybacz mi.. O-Obiecałem, że przyjdę, że pogadamy.. Wiem, że miałeś mi za złe, że cię nie wziąłem.. Nie mogłem.. musiałem to uporządkować, ogarnąć ten cholerny burdel myśli i uczuć.. Chciałem coś sobie udowodnić i teraz wiem, yeo - przerwał, aby czknąć - bo.. - rzekł, a ostatnie słowo prawie wyszeptał. Czekałem czy może coś jeszcze powie, ale nastała cisza. Wziąłem koc i wróciłem do niego. Usnął. Widok jego śpiącego jest niesamowity. Zrobiło mi się gorąco i delikatnie przykryłem śpiącego chłopaka, uważając, żeby go nie obudzić. Za pewne rano będzie miał kaca, a nie wiem czy mam jakieś tabletki. Skierowałem się do apteczki, szukając odpowiedniego lekarstwa. Po tym jak nic nie znalazłem, nałożyłem buty, narzuciłem kurtkę i rzucając ostatnie spojrzenie na Jonghyun'a wyszedłem. Swe kroki pokierowałem do apteki, lecz nie śpieszyłem się, bo po co? Miałem dobrą okazję na przemyślenie tego wszystkiego.
Zastanawiałem się nad jego ostatnimi słowami. Co on miał na myśli, że musiał wszystko uporządkować? Przecież nie miał żadnych problemów. A może miał, tylko, że ja byłem zbyt zajęty sobą i nic nie zauważyłem? Okropny ze mnie przyjaciel w takim razie. Ale dlaczego był pijany? Jonghyun pił tylko wtedy, kiedy coś świętowaliśmy, nigdy ze smutku czy problemów. Uważał, że to dla ludzi słabych. I dlaczego mnie przepraszał? Za dużo pytań dręczyło moje myśli i nawet nie zauważyłem, że już dawno minąłem aptekę. "Zachowujesz się jak idiota, Kibum" skarciłem siebie w myślach. Nie odnalazłem ani jednej odpowiedzi, więc musiałem go o to zapytać, kiedy się obudzi. Mimo dręczących mnie pytań czułem szczęście. On wrócił, jest w moim domu i śpi niczym anioł. Zakupiłem potrzebne tabletki, by już szybszym krokiem wrócić do mieszkania. Mimo letniego miesiąca w nocy bywało chłodno. Odruchowo co minutę patrzyłem na zegarek. Po powrocie zająłem miejsce naprzeciwko kanapy, na której spał chłopak. Podciągnąłem kolana pod brodę i patrzyłem na blondyna. Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie, co jakiś czas bełkocząc coś niezrozumiałego. Patrzenie na niego tak mnie pochłonęło, że nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęło świtać. Chłopak kilka razy przekręcił się, aż w końcu otworzył oczy. Chwilę rozglądał się zdezorientowany. Więc nic nie pamięta? Cudownie.
- Kibum, co ja.. - zaczął, ale postanowiłem mu przerwać.
- Przyszedłeś wczoraj w nocy kompletnie pijany - rzuciłem oschle, chociaż tak naprawdę miałem ochotę go przytulić i podziękować, że wrócił.
- Mówiłem coś? - zapytał rozmasowując skronie z bólu lub po prostu starając się sobie cokolwiek przypomnieć. Wzruszyłem ramionami.
- Coś bełkotałeś, ale nic nie mogłem zrozumieć.. - powiedziałem i chyba zobaczyłem w jego oczach ulgę - Weź to. - dodałem rzucając w niego tabletkami.
- Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałem, Key. - odpowiedział, a ja poczułem jakby ktoś uderzył mnie w twarz, jednak uśmiechnąłem się sztucznie i zostawiłem go samego. "Przyjaciel" powtarzałem w myślach.
- Jonghyun, ty kretynie. - wyszeptałem ledwie poruszając ustami. Po co tu właściwie przyszedł? Nie zapraszałem go, a on się wprosił.
- Key? - dotarł do moich uszu jego lekko zachrypnięty głos. Zacisnąłem pięści i z obojętną miną powróciłem na swoje dawne miejsce naprzeciwko kanapy.
- Chciałem pogadać.. – powiedział wpatrując się w moje oczy - nie wyjechałem bez powodu i również nie bez powodu nie chciałem cię ze sobą zabrać.. - mówił, a moje serce zamarło, żołądek ścisnął się z nerwów, tak jak podczas mojego pierwszego razu czy też ogłoszenia wyników po egzaminie na zakończenie szkoły średniej.

2 komentarze:

  1. Nowy blog z opowiadaniami!! Jestem w niebie *.* Pierwszy rozdział jest super <3 Czekam niecierpliwie na kolejną część :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następne, jest dobrze, nawet bardzo ^_^ Nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń