piątek, 26 lipca 2013

Rozdział X

Wróciłem do domu po jeszcze tygodniowym pobycie w bazie w Seulu. Lekarz wojskowy uznał, że mój stan jest tragiczny i nie nadaję się do dalszej służby. Myślę, że mógł mieć rację, zważywszy, że przez całe siedem dni nic nie jadłem, nie wstawałem nawet z łóżka. Całe dnie i noce płakałem lub żałośnie jęczałem pod kołdrą, czytając twój list.
Rodzina powitała mnie ciepło i cudownie. Moja mama upiekła nawet ciasto. Niestety nie mogłem go zjeść. Głównie z powodu wspomnień, które uderzały we mnie z każdym zaciągnięciem się jego zapachem. Nie chciałem nawet próbować, co zrobiłby ze mną smak. Zbyt dobrze pamiętałem twój uśmiech, kiedy to ty jadłeś to samo ciasto. Zbyt dobrze wiem, jak bardzo je uwielbiałeś. Najgorsze było to, że każdy przedmiot w moim własnym mieszkaniu przypominał mi ciebie.
I tak właśnie pierwszego dnia po powrocie do domu, siedziałem przy stole torturowany przez cudowny zapach ciasta i współczujące spojrzenia moich rodziców. Uśmiechali się. Widziałem, że naprawdę byli szczęśliwi, że wróciłem, ale wiedzieli już na pewno, że ty umarłeś. I bardzo mi współczuli i wiem, że chcieli być delikatni i nie poruszali tego tematu, ale zacząłem się denerwować. Zastanawiałem się, jak mogą siedzieć ze mną cali szczęśliwi, kiedy wiedzą, że to wszystko moja wina, że to ja cię zabiłem. Bo ja właśnie odczuwałem to w ten sposób. Przecież wiedzieli, że w tym samym czasie, kiedy my siedzimy razem i świętujemy mój powrót, twoja rodzina rozpacza. Twoja rodzina jakoś musi sobie teraz poradzić. I ja również, jakoś muszę nauczyć się żyć bez ciebie.

Pierwsze dwa tygodnie minęły na ciągłych rodzinnych kolacjach pełnych radości. Wszyscy byli szczęśliwi, że wróciłem. Wszyscy oprócz mnie. Zauważyłem, że mój brat zaczyna się irytować. Zresztą nie tylko on, moi rodzice też mieli dość mojego zachowania i ciszy z mojej strony. Ale ja nie mogłem zachowywać się jak oni. Nie potrafiłem sam siebie oszukiwać. Z całego serca wierzyłem, że Bóg się pomylił. Wysłał złą osobę na stracenie. I byłem pewny, że teraz za tę pomyłkę każe cierpieć mnie.
- Donghae.. – zaczęła moja matka, ale została uciszona przez spojrzenie ojca. Uniosłem brew w zaciekawieniu, bo od mojego powrotu wreszcie był to jej naturalny, zmartwiony matczyny głos. Nie jakiś udawany, przesadnie szczęśliwy tylko jej własny.
- Co jest, mamo?
Cisza. Kobieta przede mną mocno zmarszczyła brwi i zagryzła wargę. Spojrzałem na ojca, który zaciskał pięści, przeżuwając kawałek mięsa.
- Przestańcie go traktować jak dziecko! Po prostu mu powiedzcie! – mój brat wybuchł, przewracając krzesło. Zdezorientowany jeszcze raz zerknąłem na matkę. Płakała. Naprawdę mocno. Ojciec położył swoją dłoń na jej w geście uspokojenia.
- Już w porządku, kochanie. Nic mu nie będzie..
Zacząłem się denerwować. Co było tak okrutne, że nie chcieli mi tego powiedzieć? Co chcieli ukryć przede mną?
- Donghae.. Po prostu się nie denerwuj, dobrze?
Pokiwałem twierdząco głową, wiedząc, że wcale nie mogę zagwarantować, że będę spokojny.
- Dzwoniła mama Hyukjae.. Chciałaby żebyś był obecny na pogrzebie, ale odmówiliśmy. Powiedzieliśmy, że nie jesteś w stanie, że wciąż jesteś w szoku..
- Dlaczego? – wyszeptałem, przerywając potok słów mojej matki. Czułem wszystkie spojrzenia na sobie, ale ja już nie mogłem na nich patrzeć. Dłonie zaczęły lekko mi się trząś. – Dlaczego to powiedziałaś? J-Ja chcę tam iść.. Hyukjae zasługuje.. Muszę. – wydukałem, czując, jak z każdym słowem moje gardło mocniej się zaciska. Nie czekałem na ich reakcje. Wstałem od stołu, zostawiając ich w szoku.
- Kiedy jest.. Kiedy Hyukjae..
- Jutro. O 16. – odpowiedział mi mój brat, a ja tylko pokiwałem głową i powoli ruszyłem do swojego pokoju. Na miejscu od razu runąłem na łóżko, ręką odszukując list przekazany mi przez Kibum’a. Przez te wszystkie dni pojawiło się na nim parę zagięć, mokrych śladów, a nawet zwęglonych fragmentów. Próbowałem się go pozbyć wszelkimi sposobami, ale zawsze kończyłem zwinięty na dywanie, płacząc i czytając te parę słów w kółko.
Wiedziałem, że tego dnia powinienem pójść wcześniej spać, ale nie mogłem. Byłem przerażony wizją spotkania twojej mamy, twojej rodziny. Zastanawiałem się, jak oficer przedstawił im twoją śmierć. Że umarłeś w obronie ojczyzny? Gówno prawda. Umarłeś przez moją arogancję, umarłeś przez moją głupotę i przez mój egoizm. Co powinienem powiedzieć twojej rodzinie? „Najszczersze kondolencje” nie brzmiały zbyt prawdziwie w mojej głowie. Mimo tego wszystkiego, mimo tego, że zaczęły do mnie docierać pewne fakty, wciąż byłem pewien, że nie cierpiałem wystarczająco. I że wcale nie chciałem składać kondolencji twojej rodzinie. Uważałem, że to mnie powinni je składać z powodu straty ciebie. Dlaczego nie byłem traktowany na równi? Przecież byłem ci tak samo bliski? Prawda? Przecież mnie kochałeś? I wtedy w mojej głowie pojawiał się ten sam Donghae, który dopuścił się skrzywdzenia ciebie w łazienkach. „Bo to ty go zabiłeś. Nie zasługujesz na to, żeby go opłakiwać”.
Nie pamiętałem, kiedy usnąłem. Prawdopodobnie zmorzył mnie sen podczas kłótni z samym sobą. Na początku miałem trudności z otworzeniem oczu, ale nie było to dla mnie żadne zaskoczenie. Od kiedy wróciłem do domu, rano zaschnięte łzy po całej nocy uniemożliwiały mi normalne wstawanie. Przetarłem powieki, krzywiąc się lekko z bólu, kiedy wyrywałem zaschnięte kryształy z rzęs. Odwróciłem się powoli na bok, zerkając na zegarek. Wiedziałem, że miałem zrobić coś ważnego tego dnia. Miałem stawić czoła twojej rodzinie i twojej trumnie.

Ubrany w czarny garnitur, stałem przed twoim domem. Zadziwiająco moje serce zachowywało się nadzwyczaj spokojnie. Jedynym problemem z moim ciałem były nogi, które nie chciały doprowadzić mnie do drzwi. Gęsia skóra rozprzestrzeniła się po całym moim ciele równo z odgłosem pukania. Otworzyła twoja mama. Miała zaczerwienione oczy i całą spuchniętą twarz, a mimo to dalej wyglądała pięknie. Tak jak ty. I po tym porównaniu moje serce zaczęło bić nieco niespokojniej.
- Donghae, skarbie, jak dobrze cię widzieć. Myślałam, że nie przyjdziesz.. Dziękuję.. – wyszeptała, przytulając mnie niczym kochająca matka. – Hyukjae by to docenił.. Naprawdę dziękuję..
Zachciało mi się wymiotować. Więc nie wiedziała, że jej syn umarł przeze mnie. Czułem obrzydzenie do samego siebie i powoli zaczęło do mnie docierać, że przyjście tutaj było okropnym pomysłem.
- Wasi koledzy z wojska byli tutaj wcześniej oddać mu hołd.. To naprawdę miłe z ich strony, prawda? – powiedziała, puszczając mnie i dyskretnie ocierając łzy. Nie wiedziałem czy moje gardło jest w stanie przemówić, więc po prostu pokiwałem głową. Powoli wszedłem do środka, kłaniając się od razu kilku gościom, którzy wychodzili.
- Donghae, poczekaj na mnie w salonie. – szepnęła i zajęła się jakimiś starszymi mężczyznami, których nie znałem. Ruszyłem do wskazanego przez nią pokoju w miarę pewnym krokiem, ale nagle stanąłem. Stała tam. Na środku pokoju pomalowanego na biało. Twoja trumna.
Nie wiedziałem, co robić. Miałem ochotę stamtąd uciec i zaszyć się w swoim pokoju. Ale nie mogłem, w końcu przyszedłem tutaj, aby wreszcie stanąć z tobą twarzą w twarz. Pokonałem drogę do trumny w kilka kroków. Moje trzęsące się dłonie nie ułatwiały mi zadania, ale w końcu odblokowałem zamek. Teraz drzwiczki były otwarte. Wystarczyło lekko pociągnąć i ujrzałbym twoją twarz.
- Hyukjae tam nie ma. – usłyszałem łagodny głos twojej mamy tuż za moimi plecami. Podskoczyłem lekko, ale kiedy się obejrzałem, zobaczyłem, że ona się uśmiechała.
- Donghae, możesz powiedzieć, że zwariowałam, ale Hyukjae żyje.
Czułem jak w mojej głowie zaczyna wirować, ale zacisnąłem pięści. Dzisiaj muszę być silny. Dzisiaj muszę się dowiedzieć wszystkiego.
- Matka czuje takie rzeczy.. On żyje. Wcześniej kiedy przyszedł tu wasz oficer, powiedział, że ciała Hyukjae nie mogli znaleźć.. Ale ja myślę, że nie mogli go znaleźć, bo on żyje.
Głośno przełknąłem ślinę, obserwując podłogę. Nie mogłem spojrzeć jej w oczy. Bałem się, ale mimo wszystko chciałem wierzyć w to co ona.
- Pani Lee, Hyukjae.. On..
- Donghae, jeśli chcesz powiedzieć, że mój syn nie żyje, to lepiej nie mów nic.
Wtedy na nią zerknąłem. Wciąż delikatnie się uśmiechała i wciąż miała w oczach tę matczyną miłość.
- Pójdę już. – ukłoniłem się nisko i na miękkich nogach ruszyłem w stronę drzwi. Nie chciałem się zatrzymywać, ale poczułem dłoń na swoim ramieniu.
- On w ciebie nie zwątpił. Nigdy by tego nie zrobił. Wierzył w ciebie i ufał ci. Nie powinieneś zrobić tego samego dla niego, Donghae?
Po tych słowach łzy same zaczęły płynąć po moich policzkach. To co powiedziała w tamtej chwili było tak prawdziwe i okrutne względem mnie. Bo to dla mnie pojechałeś do wojska. Dla mnie chciałeś być twardy. Dla mnie wytrzymywałeś wszystko. Dla mnie.. Dla mnie.. A ja nie mogłem nawet odpłacić się jednym dobrym słowem. Gdybyś tu był wykrzyczałbym wszystkie piękne słowa, które tak bardzo chciałem ci powiedzieć i teraz żałuję, że tego nie zrobiłem. Ale czasu nie można cofnąć. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czuć codziennie do końca moich dni ten gorzki smak rozczarowania samym sobą.

I tak właśnie spotykamy się tutaj. Minęły trzy lata od twojej śmierci, a ja siedzę przy twoim grobie na zimnej drewnianej ławce. Opowiadam ci to wszystko po raz kolejny, licząc, że w końcu ta opowieść zamieni się w szczęśliwą. Wiem, że nic takiego nie może się stać, ale chcę mieć chociaż najmniejszy płomień nadziei. Wiesz dlaczego? Bo chcę w końcu w coś wierzyć tak mocno jak ty wierzyłeś we mnie. Codziennie rano wstaje tylko po to, żeby spędzić cały dzień na poszukiwaniach czegokolwiek na twój temat. Jeśli naprawdę żyjesz.. lub naprawdę umarłeś.. chcę być pierwszy przy tobie, kiedy się odnajdziesz.
Sprawię, że nasza historia zamieni się w szczęśliwą historię. Mamy jeszcze na to szansę. Wierzę w to.
Naprawdę w to wierzę, Hyukjae.


_______________________________________________________________

Cześć skarby <3
No to tak jakby nie spojrzeć.. Skończyliśmy It's war!
Co myślicie? Hyukjae żyje? Umarł?
Chciałam zostawić to niewyjaśnione, ale mój serdeczny kolega uparł się, że chce wiedzieć i jest do tego jakby.. dodatkowy rozdział?
Ale chyba nie będę go tutaj wstawiać..
Chyba, że jesteście niezadowolone z zakończenia..
No, ale ogólnie mam nadzieję, że się podobało!

A tak już całkowicie osobiście, nie wiem czy ktoś będzie nawet jeszcze to czytał, ale..
Prawda jest taka, że chciałam rzucić pisanie,
a nawet jeśli nie pisanie to tego bloga..
Ale wiecie co? 
Przeczytałam komentarze od Was i naprawdę zaczęłam płakać..
Tak, jestem beznadziejna i wzruszam się, ale naprawdę..
Nie wiecie, jak to bardzo motywuje!
Także chciałam podziękować tym, którzy wytrzymują długie przerwy i wszystko..
Naprawdę..
Kocham Was, noo! <3

4 komentarze:

  1. 1. Hyukjae ;ccc Mam nadzieje, że żyje, a jeśli nie to umarłam razem z nim ;c
    2. Rzucenie pisania? BLOGA?! Chcesz mnie spotkać za drzwiami z patelnią?
    3. Nie wątp w swój talent, bo naprawdę go posiadasz! Uwielbiam cyztać twoje opowiadania, bo doskonale oddajesz emocje. Nie raz przy nich płakałam, miałam gęsią skórkę czy się śmiałam razem z bohaterami. Nie myśl nawet o tym, bo przywitam cię moją patelnią! ;3
    Hwaiting, nie poddawaj się!! <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstaw drugie zakończenie o ile nie kończy się śmiercią.. Prosze ? ;-;
    Tak bardzo mocno Cie kocham .. <3
    I tak bardzo mocno teraz płacze. Boże, Matko Święta, Jezu, Shisusie i wszyscy święci, przysięgam, że jeżeli rzucisz tego bloga to... to.. Jeszcze nie wiem, ale będzie bolało. O ! Przewiozę Cie przywiązaną do kombajnu po polskich drogach. ^-^
    I jeszcze jedna mała prośba ! :)
    Byłabym wdzięczna gdybyś skończyła Learning to Fall. Tak bardzo czekam :c <3
    Życzę weny. No i nie zostawiaj nas ;_; <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdybyś nie powiedziała, że planujesz napisać dodatkowy rozdział to z ciężkim sercem zgodziłabym się na takie otwarte zakończenie, jednak w takiej sytuacji... Jestem niepocieszona i proszę Cię o dodanie tego rozdziału, bo to najlepsze EunHae eva nie może się tak skończyć, rozumiesz?
    Weny Ci życzę i byś więcej pisała tak dobrych tekstów.
    Czankie.~

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, ale mnie wciągnęło, naprawdę, już pędzę do dodatkowego rozdziału! mam nadzieję, że on przypędzi mój smutek i że Hyukjae żyje...
    Naprawdę uczuciowy rozdział, świetny.
    Kocham, pozdrawiam i życzę weny!
    ʕ·ᴥ·ʔ

    OdpowiedzUsuń