środa, 28 grudnia 2011

Merry Christmas~

Spóźniony świąteczny one-shot z EunHae.


Nieubłaganie nadchodził przeklęty dzień 24 grudnia, czyli Boże Narodzenie. Nie żebym był jakimś zapalonym fanem szatana, ale do drużyny Boga też nie należę. Na temat religii i wiary dumnie odpowiadam, że mam to w dupie. Co nie zmienia faktu, iż jestem hipokrytą i z dni wolnych od pracy w takie święta chętnie korzystam. Wszystko by było pięknie, gdyby nie to, że jestem zmuszony przez społeczeństwo i ich durne tradycje, do wyjścia z mojego cieplutkiego mieszkanka i zapierdalania po prezenty dla moich znajomych. Chodzenie po sklepach w okresie świątecznym jest męczarnią, ponieważ wszyscy ludzie równie pojebani jak ja kierują się właśnie do centrum handlowego. By było jeszcze gorzej, musiałem wziąć dzisiaj wolny dzień. W sumie to i tak bez znaczenia, bo moja ciężka harówka ogranicza się do opierdalania przez 8 godzin w ciasnym pokoju, w którym od bieli na ścianach można oszaleć. Należę jednak do ludzi wyjątkowo opanowanych, więc ani klaustrofobiczny pokój, ani jasna i wszechobecna biel, ani nawet wkurwiający szef, nie jest w stanie mnie wyprowadzić z równowagi. Z wykształcenia jestem nikim, ponieważ swoją karierę szkolną zakończyłem zaraz po gimnazjum, na rzecz picia na ulicy Chmielnej z innymi, jakże zbuntowanymi nastolatkami. I właśnie przez tą nieodpowiedzialność teraz muszę siedzieć od 8 do 16, 6 dni w tygodniu na niewygodnym krześle, w dusznym pokoju i jestem zmuszony wykonywać tak skomplikowane zadania jak parzenie kawy, drukowanie dokumentów czy bieganie szefowi po kanapki, za najniższą krajową oczywiście.
Tak znalazłem się tutaj, w jednej z największych galerii w mieście, przepychając się przez tych wszystkich ludzi, którzy chodzili jak w transie. Jak gdyby ktoś ich zahipnotyzował, szwendali się od sklepu do sklepu, a szczytem ich ambicji było oczywiście kupić jak najwięcej za jak najmniej. W tle leciała jakaś piosenka świąteczna, która zamiast radować, wkurwiała i raniła uszy. Cholerna magia świąt, nieprawdaż?
Nie miałem wielu przyjaciół, co trochę ułatwiało sprawę. Nie wiem czemu, możliwe, że przez moją skłonność do krytykowania wszystkich i wszystkiego. Tak czy inaczej, zawsze mogłem kupić im po zgrzewce piwa, czy też wódki i byliby szczęśliwi. Wpadłem do pierwszego lepszego sklepu z alkoholami w centrum handlowym. Likiery, nalewki, wina, szampany, było tego za dużo. Teraz tylko muszę postarać się wybrać coś, co by im się najmniej nie spodobało, bo wybranie prezentu, który by się podobał jest niemożliwy, dlatego zawsze trzeba wybrać coś chociaż w normie.
- Coś panu podać?
Popatrzyłem w stronę dość melodycznego i przyjemnego dla ucha męskiego głosu. Przede mną stał średniego wzrostu, chudy chłopak z nietypowymi blond, a wręcz platynowymi włosami.
- Trzy zgrzewki jakiegoś dobrego piwa i tyle samo pudełek wódki.
Sprzedawca, który na oko nie miał więcej niż 20 lat kiwnął głową z lekkim uśmiechem i zniknął pod ladą.
- Sam pan chce tyle wypić? - usłyszałem jego głos, a po chwili jego biała czupryna wyłoniła się zza półek. Nie czułem się zobowiązany odpowiadać na pytania jakiegoś małoletniego chłopaka, więc po prostu go zignorowałem. On jednak po chwili pojawił się z trzema zgrzewkami piwa i położył je na ladę. Znowu z tym delikatnym uśmiechem zniknął pod ladą. W ogóle nie rozumiałem co go tak bardzo śmieszy i nie zamierzałem sobie tym zaprzątać mojego umysłu.
- Nie lubi pan świąt, prawda? - odezwał się, niosąc w moim kierunku dwa kartony alkoholu dość chwiejnym krokiem. Na to pytanie też postanowiłem nie odpowiadać, ale widocznie sprzedawca lubi prowadzić monologi, bo po chwili przerwy znów zapytał:
- Nie lubi pan też tego, że musi pan kupować prezenty. Ale wie pan, poszedł pan po linii najmniejszego oporu, a poza tym, kupowanie alkoholu już dawno jest niemodne. Irytuje też pana to ile mówię i w jaki sposób
to robię. Chciałby pan żebym się zamknął, racja?
Jasnowidz jebany. Chociaż to trochę chore, uznałem, że to, iż chłopak prawie czyta mi w myślach jest cholernie fascynujące.
- A teraz jest pan ciekawy skąd to wszystko wiem. - dodał, dalej z tym uśmiechem, który w innych okolicznościach i na kobiecie, uznałbym za ładny. - To wszystko jest w pana oczach. Razem będzie 32.785 wonów.
Zbankrutuje kurwa, zbankrutuje na te prezenty. Przysięgam, że jeśli moi kochani przyjaciele nie kupią mi czegoś w podobnej cenie to im rozwalę te butelki na ich pustych łbach. Grzecznie zapłaciłem i pojawił się nieprzewidziany problem, którego wcześniej nie byłem świadomy. Bo niby jak mam się do kurwy nędzy zabrać z trzema zgrzewkami piwa i trzema kartonami wódki?
- Pomóc panu donieść do samochodu? - zapytał blondyn.
Miałem już powoli tego dość. Kiedy miałem odpowiedzieć i nawet uchyliłem usta, poczułem wibracje w kieszeni. Przeklinając w myślach, wyjąłem ten cholerny telefon. Nawet nie patrząc na wyświetlacz, odebrałem.
- Co?
- Wesołych świąt, kurwa. - usłyszałem znajomy mi głos Heechul'a w słuchawce. Wywróciłem oczami ze zdenerwowania. - O 20 zaczyna się wigilia u mnie. Nie spóźnij się. - powiedział i od razu się rozłączył. Wkładając telefon z powrotem do kieszeni, spojrzałem na blondyna, który dalej uśmiechał się w ten sam sposób, że też go twarz nie rozbolała.
- Zaraz wrócę. - rzuciłem i zabrałem dwie zgrzewki piwa.
Wykonałem kilka takich rundek, od sklepu do samochodu, za każdym razem czułem na sobie rozbawione spojrzenie sprzedawcy. Kiedy zabrałem już ostatni karton pełen butelek z alkoholem i wychodziłem przez drzwi, usłyszałem jego „do widzenia”, ale generalnie miałem to w dupie. Zły i zmęczony, w końcu dojechałem przed swój blok. Teraz czekało mnie wchodzenia z tym wszystkim na ósme piętro, warto zaznaczyć, że winda zepsuta. Nic, ale to nic nie może być dzisiaj dobrze. Zostawiłem to w cholerę w samochodzie, bo w końcu i tak bym musiał to znosić, żeby zawieźć do Heechul'a.
- Wreszcie w domu. - mruknąłem sam do siebie, wykładając się na kanapie. Spojrzałem na zegarek, dochodziła 17, czyli jeszcze zdążę się przespać. Jednak prawie natychmiast po tym jak zamknąłem oczy, otworzyłem je z przerażeniem. Mój mózg narzucił mi obraz tego sprzedawcy z blond czupryną. Potrzebuję się kurwa leczyć.
Ponieważ pomysł z przespaniem się legł w gruzach, postanowiłem pooglądać telewizję. Niestety z każdym programem mój poziom wkurwienia rósł coraz bardziej. Zrezygnowany wyłączyłem wielką i starą maszynę, która wiekiem na pewno przerastała mnie, a może nawet moje mieszkanie. Wstałem z kanapy i śpiewając trochę zmodyfikowaną wersję kolędy, postanowiłem pojechać wcześniej do Heechul'a. Zawsze mogę mu w czymś pomóc, albo przynajmniej poprzeszkadzać. Obie opcje są dopuszczalne. Owijając twarz grubym wełnianym szalikiem, zagapiłem się w swoje odbicie w lustrze. Jebany przystojniak ze mnie, oczywiście nie mógłbym konturować z Heechul'em, ale do najbrzydszych nie należę. Znowu mój mózg narzucił mi obraz roześmianego sprzedawcy z monopolowego. Te całe święta rzucają mi się na rozum, naprawdę. Po przygotowaniu się psychicznie i fizycznie do wyjścia na ten mróz, otworzyłem drzwi. Szybko zbiegłem ze schodów w nadziei, że nie spotkam żadnego z sąsiadów i nie będę zmuszony do przeprowadzenia upierdliwej i zupełnie bezproduktywnej rozmowy. Odnalazłem swój samochód na parkingu, który już zdążył pokryć się białym gównem, czy jak to ludzie nazywają – śniegiem. Nie miałem ochoty teraz skrobać tego cholerstwa z szyb, więc po prostu wsiadłem. Najwyżej będę miał mocno ograniczoną widoczność.
Pod dom Heechul'a niestety dotarłem w jednym kawałku. Zlustrowałem wzrokiem wszystkie światełka, bałwany, drzewa i inne cholerstwa. Kim był niewiele starszy ode mnie, a dorobił się własnego dwupiętrowego domku na przedmieściach. Miał wszystko, ale w sumie ciężko na to pracował, zazdrościłem mu tego. Zastanawiając się czemu właściwie ktoś taki jak Heechul przyjaźni się z takim nieudacznikiem życiowym jak ja, dotarłem do drzwi. Zapukałem raz, drugi, trzeci, za czwartym razem wręcz walnąłem w drzwi.
- Eunhyuk, otworzysz? Ja nie mogę z kuchni wyjść teraz, bo Han Geng.. znaczy barszcz dochodzi! - usłyszałem przygłuszony głos Heechul'a.
Eunhyuk? Niby kto to? Myślałem, że będzie tylko nasza czwórka, jak co roku. Wkurwiając się na następną rzecz tego dnia, czekałem, aż wcześniej wspomniany chłopak otworzy te przeklęte drzwi. Ja tu marznę, a on jakoś się chyba niespecjalnie do tego śpieszy. Po jakiś 2 minutach nareszcie usłyszałem dźwięk przekręcanego zamka.
- O, cześć. Ty jesteś Donghae? - dotarł do mnie głos chłopaka i miałem dziwne wrażenie, ze już gdzieś go słyszałem. Podniosłem wzrok i mało nie udławiłem się własną śliną. Przede mną stał sprzedawca z monopolowego z takim samym wkurzającym, ale na jakiś sposób uroczym uśmiechem. Wpatrywałem się w niego z szeroko otwartymi oczami i ustami, prawdopodobnie wyglądałem jak skończony kretyn.
- Taa, Heechul, twój kolega jest dziwny. - wydukał chłopak lekko przestraszonym głosem. Dopiero wtedy oprzytomniałem i spróbowałem się uśmiechnąć.
- Donghae jestem. - wyciągnąłem dłoń w jego stronę, a on po chwili wahania uścisnął ją. Miał delikatną skórę, zbyt delikatną jak na faceta.
Po tym dość krępującym zapoznaniu, wszedłem do środka i w końcu rozebrałem się z mokrej kurtki. Minęła może minuta krępującej ciszy, kiedy z kuchni wybiegł Heechul, a zaraz za nim Han Geng zapinający pasek od spodni.
- Donghae, zapomniałem ci powiedzieć. Eunhyuk jest moim kuzynem, o którym niedawno się dowiedziałem i zaprosiłem go do nas, żeby nie było pusto, bo jak pewnie wiesz, Leeteuk'a nie będzie. - wyrzucił z siebie na jednym wydechu. Wolałem nie myśleć dlaczego był taki czerwony na twarzy. Nie wiedziałem, że Leeteuk'a nie będzie, ale cóż, trudno. Spojrzałem na Han Geng'a, który był zajęty ocieraniem kropel potu z czoła i szyi.
- Świetnie. - mruknąłem i rozwaliłem się wygodnie w fotelu.
Ponieważ świętowaliśmy Boże Narodzenie w dość nieszablonowy sposób, kilka godzin spędziliśmy na oglądaniu najlepszych momentów z mistrzostw świata w piłce nożnej. Warto dodać, iż lubiliśmy do tego dużo pić. Czasami za dużo. I pomimo tego, iż najlepsze bramki w historii Korei były bardzo fascynujące, to nie mogłem się powstrzymać, żeby od czasu do czasu nie spojrzeć na blondwłosego chłopaka. Było w nim coś ciekawego, a sposób w jaki się zachowywał wskazywał na to, iż mnie nie pamiętał. Wszyscy byliśmy już zmęczeni i pijani. Heechul ułożył głowę na kolanach Han Geng'a, a sam Chińczyk wpatrywał się w sufit. Eunhyuk siedział sztywno na podłodze, opierając się o fotel, na którym to siedziałem ja.
- My idziemy spać. - Hankyung przerwał ciszę i z Heechul'em na rękach zaczął wspinać się po schodach na drugie piętro. Spojrzałem na Eunhyuk'a i poczułem dziwne ściśnięcie w żołądku. Denerwowałem się, nie, ja się bałem zostać z nim sam.
- Piwo się skończyło. - powiedział smutno, wymachując mi pustą butelką przed twarzą.
- W samochodzie jest więcej, jesteś młodszy to przebiegnij się. - odpowiedziałem, modląc się w duchu, żeby się odsunął. Ale on tylko zlustrował mnie wzrokiem i z obrażoną miną wyszeptał:
- Ale ja jestem starszy od ciebie.
Uniosłem prawą brew. Nie wyglądał na starszego ode mnie, ale to teraz nie był mój główny problem. O wiele bardziej martwiło mnie to, iż chciałem go pocałować. Z miną obrażonego dziecka i z przepitym spojrzeniem wyglądał cholernie pociągająco. Boże, Donghae, co ty pierdolisz.
- Donghae, co chcesz teraz robić? Wszyscy poszli spać. - mruknął i albo to moja wyobraźnia, albo oblizał usta. Poczułem, jak serce przyspiesza pompowanie krwi, a ona robi się o wiele za gorąca niż powinna.
- Pocałować cię. - odpowiedziałem i dopiero po chwili dotarło do mnie, że wypowiedziałem te słowa na głos. Czemu do kurwy nędzy to powiedziałem?! Blondwłosy przechylił głowę, jakby coś sobie w niej układał, a po chwili z pełną powagą na twarzy wyszeptał prosto w moje usta:
- No to zrób to.
Nie musiał mi tego powtarzać. Jedną dłoń wplotłem w jego włosy, a drugą ułożyłem gdzieś na jego karku. Jego usta smakowały gorzkim alkoholem, ale i tak były niesamowicie miękkie i wręcz idealne. Pocałunek był nieśmiały, a każde spotkanie naszych języków było nowe i ekscytujące. Na całym ciele czułem gęsią skórkę, a wzdłuż kręgosłupa rozchodziły się dziwnie przyjemne dreszcze. Nie chciałem tego, ale mimo wszystko z moich ust wyrwał się cichy jęk. Może nie taki cichy, bo blondyn się odsunął i patrzył na mnie z lekko uniesioną brwią.
- Donghae, piwo się skończyło. - powtórzył z lekkim uśmiechem, lustrując moją sylwetkę, gdzieś na wysokości paska.
- Mam przynieść? - zapytałem, mając nadzieję, że zaprzeczy i zaczniemy się pieprzyć na dywanie. O czym ja do chuja pana myślę?!
- Tak. - odpowiedział i wwiercił swoje spojrzenie w moje ciemne tęczówki. Głośno przełknąłem ślinę i oblizałem usta, aby zebrać pozostałości po pocałunku. Podniosłem się i skierowałem swe kroki w stronę drzwi. Rzucając ostatnie spojrzenie na blondyna, który dalej eksponował swoje uzębienie, wyszedłem. Nie czułem zimna, a chłodne płatki śniegu przyjemnie roztapiały się przy każdym kontakcie z moją rozgrzaną skórą. Przez wielkie zaspy dotarłem do mojego samochodu i otworzyłem bagażnik. Zawisłem nad zapasami alkoholu z bardzo ważnym pytaniem, kiedy usłyszałem czyjeś kroki na świeżym śniegu. Podniosłem się jak najszybciej, co zakończyło się silnym uderzeniem w głowę o kant bagażnika. Rozmasowując obolałe miejsce z głośnym 'kurwa' na ustach, odwróciłem się. Przede mną stał stał blondyn i przyglądał mi się dziwnie.
- Muszę o coś zapytać. - powiedział, a właściwie to wyszeptał. 
Kiwnąłem głową, aby zachęcić go do mówienia.
- Myślisz, że Heechul jest z nim szczęśliwy?
Zamurowało mnie. Spodziewałem się każdego pytania, ale nie takiego. Zamyśliłem się, a on zbliżył się  trochę. Z bliska mogłem dostrzec, że jego dolna warga drży z zimna.
- Pogadamy o tym w domu, chodź. - chwyciłem zgrzewkę piwa, złapałem go za rękę i zacząłem ciągnąć w stronę domu. Pociągnąłem energicznie za klamkę - zamknięte.
- Eunhyuk, daj klucz.
Blondyn podniósł na mnie zdziwione spojrzenie i wyszeptał:
- Nie mam..
Pociągnąłem jeszcze kilka razy, ale wszystko wskazywało na to, że te przeklęte wrota i tak się nie otworzą. Eunhyuk cały już drżał z zimna, więc przycisnąłem go do siebie, otulając ramionami. Rozglądałem się za czymś, gdzie moglibyśmy się schować zanim Heechul i Han Geng się obudzą. Padło na moje stare auto, usadziłem blondyna na miejscu pasażera z przodu i od razu włączyłem ogrzewanie. Co prawda było chujowe, ale lepsze to niż stanie na zewnątrz. Stukałem nerwowo palcami w kierownice, nie mogłem się skupić, patrzyłem tylko jak Eunhyuk telepie się z zimna. Nagle poczułem jakiś impuls, genialny oraz błyskotliwy pomysł i mocno go przytuliłem, a on prawie natychmiast wtulił twarz w moją szyję. Swoimi palcami zacząłem gładzić go po karku. Wszystko byleby było mu cieplej, wszystko byleby na jego twarz wrócił ten uśmiech.
- Eunhyuk-ssi, zaraz będzie ci cieplej, obiecuję. - wyszeptałem mu do ucha i chociaż nie widziałem jego twarzy, to byłem pewny, że się lekko uśmiechnął. Odsunąłem się od niego i złapałem jego dłonie w moje. Zacząłem je szybko pocierać i co jakiś czas dmuchać na nie, tak jak to mamy robią swoim dzieciom. Blondyn przyglądał mi się zdziwiony, czułem jego wzrok na sobie, ale to nie było ważne. Nagle wyrwał ręce i ułożył je na moich policzkach. Zmusił mnie, abym spojrzał mu w oczy i zbliżył nasze twarze. Złączył nieśmiało nasze usta, a ja mogłem wyraźnie poczuć, jak mój ciepły oddech rozchodzi się po całym jego zmarzniętym ciele. Przeszedł go dreszcz, ale inny niż dotychczas. Dłonią wymacałem rączkę i opuściłem fotel, tak aby leżał. Nie przerywając ani na chwilę pocałunku, zawisłem nad drobnym ciałem Eunhyuk'a. Nasze języki zachowywały się coraz śmielej, a nasze ciała zdecydowanie domagały się więcej.
- Cieplej.. - wyszeptał, kiedy oderwaliśmy się od siebie w celu zaczerpnięcia odpowiedniej ilości tlenu. Na jego twarzy znów pojawił się dobrze znany mi uśmiech. - Ale jeszcze nie gorąco. - dodał, prowokująco unosząc brew i oblizując wargi. Odebrałem to zachowanie w wiadomy sposób i przyssałem się do jego żuchwy, co jakiś czas językiem molestując jego delikatną skórę na szyi. Podobało mu się, ponieważ odchylał głowę coraz bardziej, by dać mi lepszy dostęp. Trącając nosem dalej jego szyję, wyszeptałem:
- Jeszcze nie gorąco?
- Musisz się bardziej postarać.. - odpowiedział po chwili, dość zasapanym głosem. Uśmiechnąłem się pod nosem i wsunąłem jedną dłoń pod jego sweter. Prawie mogłem usłyszeć, jak jego lodowata skóra paruje po zetknięciu się z moim gorącem. Zerknąłem na twarz blondyna, zdecydowanie nabrał zdrowych kolorów na twarzy. Wbiłem się w jego usta, a palcami drażniłem klatkę piersiową i podbrzusze, bardzo uważając, aby nie zahaczyć o stan spodni. Teraz już wyraźnie czułem jego i swoje rozgrzane ciało. Powoli pozbyłem się górnych partii naszych ubrań, ale nie poczuliśmy zimna. Pożeraliśmy wzrokiem siebie nawzajem i w tym samym czasie szepnęliśmy wprost do swoich ust 'jesteś piękny'. Nasze usta znów się złączyły, a ja dłońmi zjechałem po bokach na jego biodra. Zahaczyłem luźno palcami o jego krocze i wtedy z jego ust wyrwał się cichy jęk. Spodobało mi się to, więc zrobiłem tak kilka razy, a za każdym usłyszałem ten słodki głos, który wręcz pieścił moje uszy. Zdjąłem jego dolną garderobę, a on z całych sił próbował jakoś się zasłonić. Uznałem to za coś szalenie uroczego i aby dalej go nie krępować, powróciłem do całowania jego ust, a mój brzuch lekko otarł  się o główkę jego członka. Jęknął mi cicho prosto w wargi i uniósł lekko biodra. Wyciągnął dłonie i bezradnymi ruchami próbował zsunąć moje spodnie. Uśmiechnąłem się pod nosem i sam się rozebrałem. Usłyszałem, jak przełyka ślinę ze strachu, więc pogłaskałem go po głowie i pocałowałem czule w czoło. Wszedłem w niego powoli, jednocześnie składając lekkie pocałunki na całej jego twarzy i szyi. Widziałem, jak cierpi i marszczy brwi z bólu. Jedyne co mogłem robić to gładzić go po plecach i szeptać, żeby się rozluźnił. W końcu chyba poskutkowało, bo otworzył szeroko oczy i uśmiechnął się lekko. Wykonałem kilka delikatnych ruchów, a on znów zaczął wydawać z siebie te słodkie dźwięki, a na jego czole zaczęły pojawiać się małe kropelki potu. 
Nie kochaliśmy się długo, ale to wystarczyło. Jego jęki zmieszane z moimi, mój pot zmieszany z jego, nasze dłonie splecione razem, jego paznokcie na moich plecach, nasze nierówne oddechy, wszystko tworzyło jedną,perfekcyjną całość. W samochodzie było gorąco, wręcz parno, a wszystkie szyby zaparowały tak bardzo, że nic nic było przez nie widać. Doszliśmy razem, jednocześnie wykrzykując swoje imiona, kiedy tylko odszukałem  właściwą drogę do jego prostaty.
- Wesołych świąt. - szepnął, wtulając się w moją chudą klatkę piersiową, a ja nakryłem nas naszymi swetrami. Objąłem go i zacząłem gładzić lekko po plecach. - Polubiłeś święta, Donghae-ssi? - zapytał nagle, przyglądając mi się tymi wielkimi oczami.
- Zdecydowanie. - uśmiechnąłem się szeroko, co i on zaraz uczynił.
- Heechul nie jest szczęśliwy. - szepnął cicho, gapiąc się gdzieś w szybę.
- Czemu tak uważasz?
- Bo jest z Han Geng'iem, a nie z tobą. Ja jestem szczęśliwy. - odpowiedział całkowicie poważny, ale ja cicho się roześmiałem. Blondyn odwrócił się do mnie z wymalowaną pretensją i obrazą na twarzy. Wyglądał tak uroczo, że nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem go delikatnie.
- Wesołych świąt. - szepnąłem tylko i przycisnąłem go mocniej do siebie.
Święta mogą być jednak dobre. Nawet idealne.



4 komentarze:

  1. Y..yy brak mi słów *_____* To było genialne no po prostu cudo ! uwielbiam twoje opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ja i yaoi, to smutne, ale cholernie lubię wszystko, co ty napiszesz, Iw ._.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest świetne!! Uwielbiam twoje opowiadania, zwłaszcza EunHae !!! ^^ Pisz dalej !

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten piękny paring i te opowiadanie dają razem coś tak boskiego,że po prostu hfbarykcmhkffkbk. ^^ Świetne, życzę weny do dalszych opowiadań! :D

    OdpowiedzUsuń