piątek, 20 stycznia 2012

Stay Awake (JongHo)

Pisane dla HaBe <3 Mam nadzieję, że da się przeczytać, bo miałam małe problemy z pisaniem znowu o SHINee i to jeszcze do tego JongHo.


To cudowne uczucie, czerpać bezinteresowną radość z czyjegoś istnienia. Niesamowite jak szybko uświadamiamy sobie, że ta więź między ludźmi jest jednostronna. I wtedy całe szczęście powoli i dość boleśnie opuszcza nasze ciało. Wykonywanie najprostszych czynności staje się problemem, no bo przecież ON jest zawsze blisko. On i jego półtora metra wysokości z dinozaurzym uśmiechem. Pech chciał, że to z nim dzieliłem pokój, więc nawet sen na stałe wykreśliłem z listy rzeczy, które mogę spokojnie robić. Kolejna bezsenna noc, taka jak wszystkie inne. Wsłuchiwałem się w jego spokojny, równy oddech. Co jakiś czas chrapał, ale w tym momencie uznałem to za coś wybitnie uroczego. Myślałem nad tym, co powiedział mi Taemin. „Musisz mu powiedzieć. Tak nie wolno hyung, wykończysz się” powtarzałem jego słowa w głowie nieustannie. Mały jasnowłosy chłopak, młodszy ode mnie, a o wiele mądrzejszy niż ja.
- Minho? Znowu nie możesz spać? - usłyszałem i jeśli na leżąco byłoby to możliwe, podskoczyłbym ze strachu. Spojrzałem na niego. Siedział na łóżku, jedną dłonią drapał się po głowie, a drugą przecierał zaspane oczy. Światło było zapalone, zamyśliłem się tak bardzo, że nie zauważyłem kiedy je zapalił?
- Która godzina? - wymamrotał cholernie seksownym i nieprzytomnym głosem.
- 4:56. - odrzekłem, starając się grać opanowanego.
Wygramolił się spod kołdry i ujrzałem jego jasne bokserki w kangurki. Nic nie mogłem poradzić, lekki uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy.
- Idziesz gdzieś? - zapytałem, marszcząc brwi, kiedy wyszedł ze swojego łózka.
- Posuń się.
- C-Co? - wydukałem ledwo przez ogarniający mnie szok i przeczucie, iż to na pewno się źle skończy.
- No, posuń się. - powtórzył, idąc w stronę mojej części pokoju.
- Jonghyun-ah.. to trochę..
- Skończ pieprzyć. Jestem śpiący, ale jako przykład idealnego przyjaciela nie mogę pozwolić, żebyś się męczył już chyba dwudziestą noc z rzędu. - był już bardzo blisko. Wyraźnie widziałem jego twarz, na której malowała się mina, której nie znałem. A wydawało mi się, że wiem już o nim wszystko. Uniósł kołdrę, a ja posłusznie, jak tylko najbardziej było to możliwe, przytuliłem się do ściany. Ciepło bijące od jego ciała spowodowało gwałtowny skok ciśnienia w mojej krwi. Nawet głębokie oddechy nie pomagały. Chłopak pokręcił się chwilę obok mnie, szukając wygodnej pozycji. W końcu ułożył się tak, jak chciał. Głowę oparł na moim torsie, a prawą nogę zarzucił niedbale na moje biodra. Nie wiem w jaki sposób jego zdaniem miało mi to pomóc. Kiedy byłem pewny, iż mój przyjaciel usnął, próbowałem jakoś usunąć jego umięśnione kończyny z moich tak wrażliwych partii ciała jak krocze. Delikatnie, żeby go nie obudzić.
- Minho?
- Hmmm? - zapytałem zdziwiony, byłem pewny, że już zdążył usnąć.
- Nie chcesz mnie przytulać? - powiedział i może to przez ten jego zaspany mamrot, ale wydawało mi się, że słyszałem w jego głosie rozżalenie.
- Nie, hyung, to nie to. Tylko ja.. - urwałem, wlepiając wzrok w ścianę. Właśnie, tylko ja co? Kocham go? Chcę go pieprzyć? Lubię go?
- Minho? - zawisnął nade mną, nawet nie zauważyłem kiedy. Złapał mój podbródek i zmusił do spojrzenia sobie w oczy. Przełknąłem głośno ślinę. To była moja szansa. Tak zwane „teraz albo nigdy”. Zawsze, jeśli mnie wyśmieje, będę mógł mu łatwo wmówić, że to wszystko mu się śniło.
- Jonghyun oppa.. - powiedziałem cicho i musnąłem jego usta swoimi. Chwilę patrzył na mnie i marszczył brwi, co było oznaką, że bardzo intensywnie nad czymś myśli. Nagle poczułem jego wargi na moich. Nieśmiało oblizał moją dolną wargę, a jego język wkradł się do wnętrza mojej jamy ustnej. Całowaliśmy się agresywnie, ale jednocześnie z nutą czułości i pewnej wyczuwalnej tęsknoty. Nasze języki perfekcyjnie ze sobą współgrały, a usta idealnie łączyły w jedność. Do czasu, aż jego dłoń wylądowała na moim członku i lekko go pomasowała przez materiał spodni od piżamy. Wtedy jakby w strachu odsunąłem się i spojrzałem na niego niepewnie.
- Jonghyun.. to za dużo..
- Minho, zamknij się, po prostu zobaczmy dokąd nas to zaprowadzi, dobrze? - powiedział, ocierając się zmysłowo i sugestywnie swoim kroczem o moje. Już niewiele myśląc pokiwałem głową i zacząłem obcałowywać jego piękny tors, podczas gdy on zajął się wydawaniem z siebie całkowicie słodkich dźwięków. Krew wręcz gotowała mi się w żyłach, nie mogłem już tego znieść. Zdjąłem jego bokserki i powoli wsadziłem sobie jego członka do ust. Od razu zacząłem poruszać głową, z czasem zwiększając tempo, a on proporcjonalnie do prędkości moich ust na jego męskości, zwiększał głośność swoich jęków.
- Minho.. ja już.. - wysapał, ledwo łapiąc powietrze do płuc. Zaprzestałem pieszczot i wróciłem do całowania jego ust. Zmęczony i wyczerpany tylko skrzywił się z niezadowolenia.
- Spokojnie, zaraz będzie ci jeszcze lepiej, obiecuję.
Nie śpiesząc się, zdjąłem z siebie resztki ubrania. Posłałem mu lekko pytające spojrzenie, a on uśmiechnął się szczerze. Oblizałem jednego palca i delikatnie chciałem go wsunąć między jego pośladki, ale zatrzymał mnie.
- Chcę ciebie, nie chcę przygotowania.
- Ale wiesz.. to może..
- Minho, powiedziałem. Słuchaj oppy. - powiedział na tyle pewnie, że nie miałem ochoty dłużej się z nim sprzeczać. Po prostu wpiłem się w jego usta, namiętnie całując. Powoli, jak najdelikatniej było to możliwe, zacząłem w niego wchodzić. Czułem jak napina wszystkie mięśnie, jak jego ciało zaczyna drżeć z bólu. Mimo wszystko, kiedy spojrzałem na jego twarz, widniał na niej lekki uśmiech. Krople naszego potu mieszały się, spływając strużkami po torsach i brzuchach. Zacząłem ruszać biodrami, a jedna z moich dłoni wylądowała na jego członku. Pieściłem główkę jego męskości, jednocześnie przyspieszając. Teraz ja nie wytrzymałem i co jakiś czas moje stęknięcia mieszały się z jego, niczym nieskrępowanymi, głośnymi jękami.
- Minho.. Ahh.. - jęknął głośniej i zaczął zaciskać mięśnie na moim członku. Trafiłem w jego prostatę. Wykonałem jeszcze kilka identycznych ruchów, za każdym razem towarzyszył temu ten dźwięk. Wbił paznokcie w moją łopatkę, ale nie przeszkadzało mi to. Złączyłem nasze usta, doszliśmy jednocześnie. Ja jęcząc jego imię, on jęcząc moje, prosto sobie w wargi.
- Obiecasz mi coś?- zapytał, kiedy już byliśmy zdolni do swobodnego oddychania. Leżeliśmy przytuleni do siebie, szczęśliwi i wykończeni.
- Co tylko chcesz, oppa. - powiedziałem, odgarniając włosy, które przykleiły mu się do czoła.
- Od dzisiaj będziesz spał. Razem ze mną. - rzekł, kładąc wyraźny nacisk na ostatnie słowa. Pokiwałem głową ze szczerym uśmiechem i znów złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.



1 komentarz:

  1. Niesamowite... to było po prostu piękne, piszesz tak cudownie, cieszę się, że trafiłam na twojego bloga! *_*
    :DD

    OdpowiedzUsuń