sobota, 3 września 2011

you're so dead.

Dzisiaj oneshot z OnTae, który ani trochę mi się nie podoba, ale strasznie miałam ochotę coś napisać. Za wszystkie błędy przepraszam, ale nie ma mi  kto ich sprawdzić i poprawić..
+  pisałam to przed chwilą, a zaczęłam o 3:15,  więc mój mózg jakby już śpi. 

Znów się spóźniałem, ale tym razem to naprawdę nie moja wina. Nauczyciel kazał mi zostać dłużej po lekcjach i puścił wykład, iż to, że jestem sławny nie zwalnia mnie ze szkolnych obowiązków, jakbym tego nie wiedział. Ten koleś po prostu się na mnie wyżywał, bo w wieku 18 lat osiągnąłem więcej niż on przez całe życie. A to moja wina, że jestem sławny? No właśnie, nie moja, ale jedno było pewne - Onew mnie zabije. Tak, nasz kochany lider, z pozoru łagodny i wiecznie uśmiechnięty potrafił tak cię zbluzgać, że zapominałeś jak się nazywasz. To już trzeci raz, jak spóźniam się na spotkanie z nim, ale pierwszy aż tak bardzo, zdziwię się jeśli wciąż tam będzie.
W końcu byłem na miejscu, zdyszany i zmęczony wpadłem do sali, gdzie miał czekać lider i od razu padłem na kolana, schylając głowę w geście skruchy.
- Przepraszam, hyung!
Odpowiedziała mi cisza, więc odważyłem się podnieść wzrok z podłogi. Onew siedział może jakieś siedem metrów ode mnie, pod oknem. Nawet na mnie nie spojrzał, zatem wstałem powoli i bardzo ostrożnie zacząłem iść w jego stronę. Bałem się, że w każdej chwili może się na mnie rzucić oraz rozszarpać mi gardło. Zatrzymałem się i usiadłem obok, no, może nie do końca 'obok', bo zachowałem bezpieczną odległość jednego metra.
- Hyung? Nie bądź zły, to mój nauczyciel, on się mnie strasznie czepia, ale przysięgam, że już nigdy się nie spóźnię..hyung? - ta cisza zaczęła być niepokojąca, więc przybliżyłem się jeszcze trochę. Teraz był na wyciągnięcie ręki. Położyłem dłoń na jego ramieniu. Znów zero jakiejkolwiek odpowiedzi. Już bym wolał, żeby krzyczał i rzucał we mnie przedmiotami niż siedział do mnie tyłem, wpatrzony w okno i nic się nie odzywał. Byłem zmęczony, zirytowany i naprawdę bardzo, ale to bardzo chciałem wziąć prysznic i iść spać, a zachowanie Onew tylko pogarszało moje samopoczucie. Chociaż zazwyczaj jestem spokojny, zacisnąłem dłoń na ramieniu lidera i siłą zmusiłem jego ciało, aby odwróciło się do mnie przodem. W jego oczach były łzy, no pięknie Lee Taemin możesz być z siebie dumny, doprowadziłeś do płaczu swojego starszego kolegę. Nie bardzo wiedziałem, co powiedzieć, więc tylko lekko się uśmiechnąłem.
 - Hyung, naprawdę mi przykro, że się spóźniłem.
 - Mój wujek zmarł. - powiedział, a ja poczułem się zbity z tropu. Ucieszyłem się, że nie płakał przeze mnie. Tak, Taemin jesteś idiotą, cieszysz się, że komuś zmarł wujek.
- Teraz? - najgłupsze pytanie jakie mogłem teraz zadać padło z moich ust, ale Onew chyba trochę rozśmieszyło, bo jego usta drgnęły. Wyciągnąłem ręce, a lider od razu wtulił się we mnie jak w misia. Miłe ciepło rozeszło się po moim ciele, kiedy Jinki podnosił głowę i włosami łaskotał mnie po szyi. Jednak zaraz to przyjemne uczucie zniknęło, a pojawiło się przerażenie, bo lider na poważnie zajął się zdejmowaniem mojej koszulki. I jak ja mogę coś powiedzieć, kiedy on jest zrozpaczony po stracie wujka, no jak?
- Hyung, możemy się przytulać, ale raczej.. wolałbym to robić ubrany. - powiedziałem, z całej siły trzymając kurczowo koszulkę. Jinki podniósł wzrok i spojrzał mi głęboko w oczy, z jakiegoś powodu już nie było w nich ani grama smutku.
- Taemin, mój wujek umarł, ja tylko potrzebuję trochę bliskości, nie zrobię ci krzywdy. - odpowiedział z uśmiechem oraz wygrał walkę z moimi wątpliwymi mięśniami o koszulkę i tak oto zdjął ją już bez żadnego problemu.
Dlaczego miałem uczucie, że właśnie zrobi mi coś złego? Czy to nie właśnie tak zawsze jest, ktoś mówi „wszystko będzie dobrze”, a potem okazuje się, że gorzej być nie może. Przez moje rozmyślania nawet nie zauważyłem kiedy lider pozbył się swojej koszulki. I chociaż dalej wtulony we mnie jak dziecko to jego czyny wcale nie były już takie niewinne. Krzyknąłem krótko, kiedy przegryzł mój sutek. Cały czas powtarzałem cicho słowa sprzeciwu, ale nie wyrywałem się, tak, nie wyrywałem się, bo jestem totalnym kretynem i z góry założyłem, że to by nic nie dało. Onew swoimi pocałunkami doszedł do moich spodni i wrócił do góry. Tym razem pieścił językiem moją szyję i żuchwę, podczas gdy jego palce bawiły się moimi sutkami. Najgorsze było to, że zaczęło mi się to podobać, a słowa sprzeciwu zamieniały się w jęki przyjemności, co nie umknęło uwadze Onew. Brutalnie wpijając swój język w me usta zjechał dłonią na moje krocze i lekko pocierał. Uczucie niesamowite, gdyby nie fakt, że to jest mój hyung, nie powinniśmy robić takich rzeczy. Podczas gdy ja zająłem się oddawaniem pocałunków, Jinki zdążył zsunąć moje spodnie i rzucić je gdzieś na drugi koniec sali. Właśnie, sala, każdy tutaj mógł wejść, ale lider zdawał się tym jakże mało istotnym faktem nie przejmować. Onew rozłączył nasze usta i pozbył się swoich spodni wraz z bokserkami, po chwili namysłu zdjął i moją bieliznę, która wylądowała tam gdzie spodnie. Pocałunkami schodził coraz niżej, obcałowując każdy centymetr mojego ciała. Kiedy dotarł do mojego członka, narysował na nim językiem kilka kółeczek zostawiając bezbarwne ślady śliny. Po chwili takiej zabawy wziął mnie całego w usta, a ja wygiąłem kręgosłup jak kot. Moje ciało stanowczo nie było przygotowane na falę tak wielkiej i nieustającej przyjemności. Jinki poruszał głową coraz szybciej, a ja wykrzykiwałem jego imię na tyle głośno, że pewnie w całym budynku było mnie słychać. To już nie było ważne, teraz była tylko czysta przyjemność, którą dawały mi usta oraz język lidera. Bliski spełnienia wysapałem Onew, iż dłużej nie wytrzymam, wtedy przestał. Zdziwiony spojrzałem na niego, ale nie miałem siły o nic pytać. Po chwili poczułem jak wsuwa się we mnie coś obcego, twardego, ale przyjemnego na swój sposób. Uniosłem głowę i zobaczyłem nad sobą lidera z błogim uśmiechem na twarzy. Złączyłem nasze usta ponownie, a Jinki powoli wchodził we mnie, uważając aby nic mi nie zrobić. Pomimo jego starania, czułem palący ból między udami, ale dotyk Onew był na swój sposób kojący. Pośpieszyłem Jinki'ego ruszając zniecierpliwiony biodrami, wtedy i lider zaczął poruszać swoimi, dając nam obojgu niezapomniane przeżycia. Nasze westchnienia łączyły się w jeden tak samo jak nasze ciała. Wbiłem paznokcie w drewnianą podłogę, próbując choć trochę przyciszyć swoje jęki. W końcu Onew doszedł, rozlewając się we mnie, a kiedy ja poczułem jak jego ciepła sperma wypełnia mnie, również osiągnąłem szczyt, brudząc przy tym swój oraz jego brzuch moim nasieniem. Ubraliśmy się szybko i położyliśmy na podłodze, łapiąc oddech.
- Taemin? Muszę ci coś powiedzieć. - zaczął bardzo poważnym tonem lider i uśmiechał się lekko przepraszająco, co mnie tylko dodatkowo przeraziło. - Mój wujek nie umarł, właściwie to dzisiaj nikt z mojej rodziny dzisiaj nie umarł.
Spojrzałem na niego oczami wielkimi jak talerze. C-co on właśnie powiedział?! Zmarszczyłem brwi.
- Możesz powtórzyć, bo chyba nie zrozumiałem..Mówisz, że nikt nie umarł? Więc czemu płakałeś? I czemu „potrzebowałeś bliskości”?! - nawet nie wiem, kiedy zacząłem krzyczeć.
- To nie oczywiste? Bo chciałem się z tobą przespać. - odpowiedział z zabójczym uśmiechem jakby właśnie powiedział najnormalniejszą rzecz na świecie. Poczułem jak krew się w mnie gotuje, a para wychodzi uszami. Ten stary, przebiegły, chodzący pożeracz kurczaków!
- Onew, jesteś już martwy! - krzyknąłem i zacząłem biec po całej sali za liderem, który śmiał się w wniebogłosy jak dziecko w przedszkolu podczas dobrej zabawy.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz